Cabal
Statystyki nie kłamią. Lubimy strzelać, a wyniki sprzedaży kolejnych Call of Drutów i popularność FPS-ów tylko to potwierdzają. Na Pegasusie raczej trójwymiarowych strzelanin nikt nie uświadczy, ale sprawę ratują oferujące podobną zabawę celowniczki.
W Cabalu prujemy przed siebie bez wyraźnego powodu i strzelamy do pojawiających się zewsząd żołnierzy. Otoczenie można modyfikować przy użyciu przemocy, za co odwdzięcza się nam powszechnie lubianymi bonusami. Każdy rejon to określona ilość przeciwników do ubicia, a po wykonaniu normy na dany poziom wszystko obraca się w ruinę i biegniemy dalej. Im głębiej w las, tym silniejsi przeciwnicy i bardziej zróżnicowani, a co 5 plansz czeka nas obowiązkowy boss. Przez cały czas nasz arsenał stanowią granaty i karabin i choć sterowanie padem w celowniczkach nie jest najlepszym rozwiązaniem twórcy jeszcze utrudnili sprawę i do obu broni przypisany jest przycisk A. Brawa dla twórców! Przebłysk geniuszu…
A skoro już przy problemach jesteśmy, to warto wspomnieć o detekcji trafień. Dobrze, że omiatanie pola bitwy celownikiem wzbogacono o konieczność dbania o wirtualne alter ego, biegające z prawej do lewej i kryjące się za efemerycznymi murkami, ale w tym wypadku przydałaby się jeszcze „jakaś” perspektywa. Niezależnie od tego, jak daleko od nas jest strzelający wróg i jak leci pocisk, którego unikamy, wystarczy zbieżność sprite’ów do odnotowania trafienia przez silnik gry. Pocisk nie może przelecieć „przed” ani „za” nami, żadnej próby udawania trzeciego wymiaru… Ciężko to opisać, lepiej po prostu w to zagrać, po czym zmienić na Punishera i porównać wrażenia. Przy tym dodam, że ekspozycja naszego bohatera zależy tylko od miejsca, w które celujemy, a możliwości strzelania w ruchu czy krycia na życzenie zabrakło i to wtedy, gdy B i Select popijają lemoniadę na plaży.
Mimo wszystko gra się całkiem nieźle. Większość poziomów przechodzi się jak burza, problemem są te, gdzie nie ma wielu zniszczalnych obiektów i przeciwnicy pojawiają się dosłownie zewsząd. A jak już się człowiek wkręci, to gra raduje jak współczesne shootery! Szkoda tylko, że tak krótko, bo przejście 25 średnio trudnych poziomów zabrało mi ledwie 3 godziny, a i wracać nie czuję szczególnej potrzeby. Jednak coś sprawia, że grę polecam zbadać każdemu - triumfalny przemarsz po przejściu poziomu i towarzysząca mu epicka muzyka. To trzeba zobaczyć!
5/10
Sorry but you are not allowed to view spoiler contents.