Istnieje zapewne wiele gier w moim guście, których jeszcze nie odkryłem i nie było mi dane w nie zagrać.
Mitsume ga Tooru to z kolei gra jak najbardziej w moim typie, którą zawsze omijałem łukiem i nie mogłem się do niej przekonać. Może nie szerokim łukiem, ale czekała na liście "gier do zrobienia" bardzo długo. Jakoś od 2007 roku. Dopiero 4 lata temu - na
FamiCON 6 - ukończyłem ją grając w co-opie z MWK.
Nie wiem, co mi w niej zawsze nie pasowało. Prawdopodobnie postać głównego bohatera oraz cała otoczka kulturowa - chłopak z trzecim okiem, hinduizm, ćakry... Nie moja tematyka. Warto było jednak przymknąć na to - nomen omen - oko i ujrzeć całkiem satysfakcjonujące zakończenie po niełatwej walce.
Rzecz jasna, nigdy nie obejrzałem ani jednego odcinka anime, na podstawie którego powstała ta gra. Ciężko mi więc odnieść się do oceny adaptacji. Być może dla fanów, tudzież po prostu dla osób zaznajomionych z japońską produkcją, gra ma wiele smaczków i nawiązań. Chociaż szczerze wątpię, ponieważ fabuła jest tu maksymalnie uproszczona, bez żadnej zbędnej głębi. Jako Hosuke Sharaku ruszamy w podróż, aby powstrzymać naszego rywala Godaru, który w początkowej cutscence jedzie na tak zwanym "Gomorrah" i niszczy miasto. Koniec historii, czas na granie.
Prince Godaru podążający na Gomorrah (z lewej) oraz z jakąś niezadowoloną babą na tle zgliszcz miasta (z prawej)
Rozgrywka jest zrobiona na ekstra. Wiele bardzo fajnych rozwiązań, jak np. motyw z monetami, sklepem, fajnymi power-upami. Do tego ciekawi przeciwnicy oraz bossowie, świetna oprawa audio/video (efekt paralaksy w scrollingu), odpowiedni poziom trudności. Po prostu bardzo solidny platformer, jedynie trochę za krótki. Pięć leveli standardowej długości to sporo mniej, niż standardy do których przyzwyczaiły nas gry. Jeszcze tak dwa więcej i naprawdę byłaby to gra zdecydowanie rewelacyjna. Według mnie, to produkcja idealna dla kogoś, kogo chcielibyście przekonać do Famicoma. Taka, o! W sam raz pod każdym względem dla początkującego (i nie tylko).