(...) gra ta gdzieś tam na mojej liście "gier do zrobienia" zawsze się znajdowała.
Aż do dzisiaj, bo właśnie parę kwadransów temu do gry przysiadłem i dogłębnie się z nią zapoznałem. Co prawda nie przeszedłem jej całej (dotarłem do 7. levelu, jest ich 8), ale na pewno mogę już o grze co nieco powiedzieć.
Przede wszystkim, jest strasznie toporna i gromko monotematyczna. Wszystkie etapy polegają na tym samym, różni się jedynie tło, wygląd przeciwników, bossowie oraz transformacja naszego bohatera. Otóż w każdym levelu musimy zebrać trzy power-upy, które zamieniają nas po kolei we wszystkich tych niezadowolonych chłopów z okładki powyżej (co prawda na okładce jest ich siedmiu, a leveli jest osiem, więc nie wiem, może ostatni level nieco się różni).
Nawet można by w to bez grymasu pograć, gdyby nie to sterowanie...! Straszna kicha, ciężko się skacze, ciężko trafić przeciwnika, wszystko jest mocno sztywne. W czwartym etapie straciłem parę żyć, bo trzeba było przeskakiwać przez przepaście (swoją drogą niezbyt rozległe). Gra jakaś trudna nie jest, ale momenty takie jak właśnie ten, mocno demotywują.
Żeby nie było, że same minusy - gra posiada jednego z piękniejszych bossów, jakich widziałem na Pegasusie! No popatrzcie tylko na tego suchego borowika poniżej, jest cudowny! Szkoda tylko, że na tym jego atuty się kończą, bowiem jest tak banalny, że aż żal.
Jeszcze wrócę do tej gry i przejdę ją całą, więc coś w sobie jednak posiada. Bywały duuużo gorsze produkcje.