P-47 The Phantom Fighter - Arcade - Zagłoba ... nie ma zdania !
*

Offline Zagłoba

  • 6
  • Polać mu myodu z pałacowych piwnic
P-47: THE PHANTOM FIGHTER
JALECO
1988
ARCADE

   Myał się ninieyszy post zacząć od słów "Niedaleko pada yabłko od Jaleco". Chciałem bowyem koligacyją połączyć niżey opisywaną przeze mnie grę z yey wcześniey opisywaną śwyetną poprzedniczką, którą "Ikari no Yousai 2" była. "P-47 The Phantom Fighter" bo tak na imyę grze o którey raport ów traktuye, z początku wyśmienitą była się zapowyadała, niestety yey czar nadzwyczay szybko był prysł, niczem bańka unosząca się nad sfermentowanem słodem.
   "P-47" - "Pyorunem" popularnie zwanem - myślą techniczną ludzi zamyeszkujących drugą półkulę był, a dokładniey rzecz uymuyąc - wojenną machiną latającą, do kategoryji myśliwców zaliczanym. Nie trudno zatem konkluzyją wysunąć, iż tem razem do czynienia mamy z grą, w którey za wolantem latayącej machiny zasiąść przyjdzie.
   Yak yuż wspominałem byłem, początkowo gra mile połechtała moye wszelkie bodźce. Klarowna grafika, niewygórowany poziom trudności i gaudium samo w sobye spowodowało, iż po dokonaniu żywota wcale nie kusiło, aby uciekać się do kontynuacyji. Myód yaki serwowała gra na początku powodował, iż chciałem zdobyć eksperencyją potrzebną do ukończenia całey gry w oparciu o yednego dukata.
   Niestety rzecz do poziomu trzeciego włącznie dawała się była ogarnąć bez większych komplikacyji, natomyast w szybkiem tempie zostałem poirytowany za sprawą czwartego episodium, gdzie zniszczenie okrętu woyennego bez postradania wszystkich dostępnych machin wydawało się być imposible. Postanowiłem zatem sprawdzić w oparciu o zastosowanie kontynuacyji czy moye poprzednie założenie nie okazuye się być bezcelowem.
   Na zakończenie powyem tylko tyle. Czwarty poziom, a w zasadzie yego finito do bardzo wymagających być się okazał, ale to, co działo się w koleynech czterech poziomach to yuż samo "ad maiorem dei hardcorem".
   A teraz yeśli waszmościowye pozwolicie ...
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 24, 2020, 00:32:40 wysłana przez Qurek »
Piżwej wprzódy wżdy syny przedawszy w grzeszech oćca jenże im przynależy

*

Offline Qurek

  • *****
  • 429
Odp: P-47 The Phantom Fighter - Arcade - Zagłoba ... nie ma zdania !
« Odpowiedź #1 dnia: Kwietnia 01, 2016, 20:01:43 »
... chciałbym dorzucić kilka słów od siebie ;).
   Przede wszystkim P-47, to dla mnie gra szczególna. Dlaczego ? Otóż mianowicie dlatego, że jest jedną z pierwszych gier jakie pamiętam, jeszcze z czasów "Wozu Drzymały", który gościł w moim rodzinnym Sieradzu bardzo długi czas i w którym niejeden "żeton" utopiłem. Ów salon gier o którym mowa, zawierał w sobie 5 automatów. Jeżeli sięgnę pamięcią na pierwszym od wejścia widzę "Robocop 2", zamieniony później na "Samurai Shodown 2", drugi automat - najbardziej oblegany - początkowo zawierał bardzo fajną grę "Night Slashers", zamienioną później na "Dungeons & Dragons - Tower Of Doom" obiekt westchnień wszystkich bywalców, trzeci automat zawsze zawierał w sobie niewarte złamanego żetona gry sportowe, do których co chwila trzeba było dorzucać nowy żeton z racji upływu czasu. Czwarty i piąty automat natomiast zawierały nieprzerwanie wciąż te same tytuły - były to bowiem jak mniemam chyba jakieś automaty samoróby, albo zwyczajny demobil. I tak na piątym automacie królował "Growl", a na czwartym - jak już pewnie się domyśleliście - właśnie "P-47".
   Co ciekawsze "P-47" zawierał przyciski tylko dla jednego playera, a co najciekawsze - miał skopaną grafikę i zorientowałem się o tym dopiero po uruchomieniu po wielu wielu latach tejże gry na emulatorze. Jak przez mgłę pamiętam bowiem, iż wersja sprzed lat posiadała wszystkie tła w ciemnych odcieniach granatu (dziwne, że modele wszelkich przeciwników były wyświetlane prawidłowo, poza naszym samolotem, który całą swą teksturę posiadał białą). Na ironię tamta - granatowa - wersja podobała mi się bardziej. Oryginał uważam obecnie za zbyt pstrokolorowy. Tamte odcienie jakoś bardziej przywodziły na myśl obraz wojny.
   Pamiętam również z tamtych czasów kumpla - "Apacza" - który był chyba najlepszy w te klocki i do piątego etapu udawało mu się niekiedy na jednym kredycie dojść, ale na uwagę zasługuje fakt, że zawsze potrzebował kompana do ... tzw. brzydko mówiąc napier...lania po guzikach. Wtedy trochę mu się dziwiłem, aczkolwiek sam raz brałem udział w procederze masturbacji buttona drugiego. Dopiero w momencie kiedy sam zasiadłem do owej produkcji zrozumiałem do czego potrzebny był mu kompan. Dzisiejsze czasy emulacji pozwalają na szczęście na dość dobrą konfigurację klawiszy turbo, włącznie z ustawieniem odpowiedniego opóźnienia. Oj wierzcie mi bez tego palce będą sztywnieć.
   To tyle. Dla samej przyjemności można sobie odpalić gierkę kilkakrotnie i nabić jakiegoś hajskora, tym bardziej, że P-47 to 100% crap jak się okazało. Tak, tak po ukończeniu 8 poziomu gra startuje od nowa i poziom trudności nie ma tu na nic wpływu. Także jedyną cutscenką, a właściwie cutscreenem jest napis Game Over, po utracie wszystkich żyć i niezastosowaniu dukatów wszelakich  yakyemi dysponuyemy w kyeszeni. Sit vis vobiscum! A raczej - Siema ośmiobitowa rasa ;).