Grą, która zawsze będzie kojarzyć mi się tylko ze śp.
Koksem jest
CJ ze składanki
Quattro Arcade. Pamiętam pierwszego Sylwestra w Bydgoszczy, gdy
Koks przyjechał jako pierwszy. Otworzyłem więc butelkę wódki, zasiedliśmy do Famicoma i odpaliliśmy Słonia, co stało się później swojego rodzaju tradycją i podczas każdej wizyty
Michała graliśmy właśnie w tę gównianą grę. Gównianą, ale niezwykle śmieszną (zwłaszcza po spożyciu).
W grze sterujemy słoniem o imieniu Columbus Jumbo i pomagamy mu dostać się do Afryki. Przed nami zaledwie 4 etapy, a i tak nigdy tej gry nie przeszedłem. ;D Wczoraj udało mi się po raz pierwszy dotrzeć do 3. etapu. Odwiedzimy tu Francję, Szwajcarię, Egipt oraz ostatecznie Afrykę (jakby Egipt do niej nie należał). Chodzimy, walimy jakimiś fistaszkami z trąby oraz rzucamy bombami. Słoń wyposażony jest w parasol, co spowalnia jego spadanie. Gra jest bekowa - gdy stracimy życie, Columbus leży chyba z 5-6 sekund, co jest niezwykle śmieszne, gdy wypijemy kilka kieliszków wódki. Wszystko w tej grze wkurza - wrogowie nie do uniknięcia podczas skoków w dół, problemy z przeskoczeniem przeszkód, zły scrolling, nieprzemyślane levele. Ale gra posiada tryb dla dwóch graczy, co jest dużym plusem. Dzięki temu jest dobra właśnie na takie contrabandyckie eventy.
Z ciekawostek - gra wyszła początkowo na C64, później została przeportowana na Amigę, Atari ST, ZX i NESa właśnie.
Gra jest słaba, typowo CodeMastersowa, jednak mam do niej spory sentyment. ;) No i należy jeszcze wspomnieć, że bossowie po pokonaniu "rozsypują się jak orzechy na streamach
MaarioSa". ©
Roben 2016