Tak, jest to ograniczenie licznika. Wynik uzyskałem farmiąc moby na ostatnim bosie trzeciego etapu, nie znalazłem lepszego miejsca do akumulacji punktów.
Co do poradnika, to jedyna co udało mi się znaleźć to niedokończona recenzja.
Raport Podporucznika Nazal
Gałki. bez powiek, wielkości wierzchowca pędziły w moim kierunku. Spojrzenie pasożyta już nie opuszczało mnie przez całą tę podróż. W procesie zautomatyzowanej ewolucji to ten zmysł został wybrany jako najistotniejszy. Cała planeta tętniła przeszywającym wzrokiem bestii, której głód oraz rządza rozrostu, przewyższała każdą poznaną dotychczas istotę.
“Prawa rozwoju nie mogą być złe, albo dobre, istnieją poza moralnością”.
Formy które wypluwał zaskakiwały mnie jeszcze zanim dotarłem do jego wnętrza. Zdawało nam się że pięć tysięcy lat po narodzinach Chrystusa widzieliśmy wszystko. Byliśmy w błędzie.
Oczy również turlały się po powierzchni, którą tworzyła mięsista masa. Zakrzywiając grawitacje przyciągały do siebie płaty zgniłej tkanki a następnie wystrzeliwały je w moim kierunku.
Na szczęście odnalazły mnie roboty scorpio, ich niebieskie wnętrze wypełniały kapsuły zwiększające moje zdolności bojowe. Zostawiły je nasze statki których wraki, oplecione gęsto nitkami żył, mogłem zauważyć w oddali.
Sztuczna inteligencja w skorpionach, dopasowała częstotliwości wiązek laserowych względem warunków panujących w organizmie. W ten sam sposób, mózg parasitis mielił tysiącami lat genetyczną spuściznę pochłoniętych planet i wynik tego równania miałem na wyciągnięcie ręki.
Potężne pterodaktyle zatrzepotały głucho skrzydłami, zanim nie rozerwały ich koliste promienie. W zasięgu wzroku miałem już gigantyczną paszczę. będącą bramą do piekła. Hadesu bronił cerber, monstrualnych rozmiarów prapsowaty, jego oczodoły były puste lecz na karku, lśniło obrzydliwe oko, będące przedłużeniem jego rdzenia.
Rozprułem potwora i podążałem w dół gigantycznego przełyku. Szafirowe zęby wysuwały się z pulsującej paszczy, próbując zgnieść mój kombinezon. Manewrowanie, za sprawą odnalezionych kapsuł, było jednak coraz łatwiejsze. Ponadto w okół mojego kombinezonu latały zsynchronizowane sfery, absorbujące biologiczne ataki pasożyta. Jednym przyciskiem kontrolowałem ich odległość od siebie, im były dalej tym poruszały się szybciej.
Pode mną pojawił się jęzor a z podniebienia zaczął padać kwas. Biologicznego inferno dopełniła formująca się z tyłu gardła twarz, u której, na grubych nerwach, żywo przemieszczały się kolejne oczy żądne mojej zguby. Nie poddałem się jednak i parłem dalej naprzód, otoczenie zmieniało się powoli, w ścianach przełyku mogłem zaobserwować metalowe elementy statków pożartych przez monstrum. Na początku myślałem że po prostu utkwiły tutaj, lecz symetria ich umiejscowienia wskazywałaby na coś zupełnie innego. Nie miałem czasu przypatrywać im się dłużej, przede mną pęczniały i wybuchały pociskami przegniłe głowy, dziesiątki niezidentyfikowanych form parło na mnie nie dając mi chwili wytchnienia. Elementy statków zastąpiły ręce zbudowane z samych mięśni, wyciągały w moją stronę dłonie próbując złapać mnie i zgnieść. Przełyk zwężał się klaustrofobicznie, z otworów wypełzały przeklęte salamandry, przeczuwając swoją zgubę uciekały w popłochu.
“I wszystko będzie miało głęboki sens jak ma głęboki sens każdy ruch skomplikowanego mechanizmu, i wszystko będzie dla nas dziwne i niepojęte, a więc bezsensowne, w każdym razie dla tych z nas, którzy jeszcze w żaden sposób nie mogą przywyknąć do bezsensu i uznać go za normę.”
Krwista czerwień w żyłach powoli zmieniała się w srebro szlachetnych metali. Na tym odcinku potwór musiał wchłaniać cały ten złom który pożarł przez lata. Miejsce to przypominało praocean, atakowały mnie ślepe stworzenia przypominające przodków ryb które mogliśmy jeszcze niedawno obserwować na ziemi. Oprócz tego przerośnięte prekarionty i formacje roślinne, niepokojąco ruchliwe i wielkie, zamiast kwiatów posiadające tępe ślepia. Wszystko to rozpadało się pod naporem moich pocisków. W ścianach znów mogłem rozróżnić arterie i błękitne żyły z utlenioną krwią, musiałem być blisko układu oddechowego. Długo nie musiałem czekać na kolejną fantasmagorie, teraz nie tylko twarz lecz cały korpus uformował się ze zmutowanej tkanki, sufit przyozdobiła głowa, patrząc się na mnie z góry w niewyobrażalnym grymasie. Płuca, rozerwały klatkę piersiową i rozpostarły się niczym lotos zasypując mnie gradem żrących wydzielin…
Skafander był prawie zupełnie pozbawiony interfejsu, nie licząc ponurego licznika sumującego obrażenia jakie zadałem bestii. Nie eksterminacja była celem mojej misji a ratunek księżniczki Maryi.
Cytaty z Ślimaka na zboczu, Borysa i Arkadija Strugackich
EDIT: Jeszcze coś znalazłem
Punktacja :
Gałki 20
Turlające 80
Scorpio 100
Szczęki 50
Czachy 100
Pterodaktyl 200
Pies 1000
Squid 130
Małe alieny 150
Duszki bossa 50
Boss 1 13 00
Kapuściane łby 500