[yojc]

W ramach powrotu do konsoli (po latach gry na emulatorze) czas sobie odświeżyć klasyki, z braku laku wybór padł na Adventure Island.
Poziom 8-2 to będzie mi się śnić po nocach...

[Preki]

Liczyłeś ile kontynuacji poszło?

[yojc]

Nie, ale z całością zeszło mi się jakieś 3 godziny, więc raczej i tak bym stracił rachubę.

Nie szło mi źle do momentu aż doszedłem do 8-2, tutaj (i w 8-3) zeszło mi się naprawdę długo. 8-4 prawie przeszedłem za pierwszym razem, ale wdupiłem na bossie. Trochę wstyd

[MaarioS]

Jednak dałem radę do końca i dopiero przed chwilą przeszedłem całe Dodge Danpei 2. Mi to akurat sumarycznie zajęło jakiś miesiąc, może niecały ale nadal mam satysfakcję

[Preki]

O, skoro o Sunsofcie mowa - własnie udało mi się rozprawić z moim nowym nabytkiem do kolekcji, czyli The Wing of Madoola. Gierka ma parę fajnych pomysłów, ale wykonanie całości kuleje, zwłaszcza jeśli chodzi o respawn przeciwników (te fioletowe gluty!), to że bossowie stają się potem regularnymi wrogami których ciężko załatwić mając zebrane wszystkie możliwe power-upy czy wreszcie po oberwaniu od nich postać odlatuje czasem tak, jakby jej pod stopami wybuchł granat, z zerową kontrolą w powietrzu. No, przynajmniej mimo jednego życia na całą grę, są nieskończone kontynuacje, więc nie jest tak źle, ale i nie jest idealnie.

Zdjątka ekranu telewizura jakoś zapomniałem z tego wszystkiego.

[yojc]

Jak się trochę potrenuje, to w sumie nie jest aż takie trudne

(ale Terra Tubes i Rat Race to zawsze ciota i chuj)

[Preki]

Mam za sobą coś, co myślałem że pójdzie w miarę łatwo, może nawet 1cc zrobię, ale gdzie... Karnov - ruski grubas ziejący ogniem był większym wyzwaniem niż myślałem. Zwłaszcza końcówka, wbrew pozorom ten zakichany smok nie jest taki łatwy, a jak się zginie, to zamiast tradycyjnego startu w połowie poziomu jesteś cofnięty do samego początku. Nie jest to tak frustrujące jak to czego doświadczałem w The Wing of Madoola ale wciąż nie daje spokoju. No i żeby zakończenie było podobne do tego arcade'owego, ale nie, jest tekst w stylu "Wygrałeś, a teraz p***l się!".

Nie, nie liczyłem kontynuacji. Szczerze to miałem nawet wyłączyć pod cholerę konsolę, ale jak doszedłem tak daleko, to szkoda marnować szansy.

[daf]

No to miałeś baaardzo podobnie jak my z MWK. Też męczyliśmy tę grę z 3 godziny, mieliśmy już dosyć ostatniego etapu, ostatecznie też daliśmy radę. I parsknęliśmy śmiechem na ending-screenie. Dobrze, że wybraliśmy wersję amerykańską - tam są nieskończone kontynuacje...

[Rob3rt]

To ja chciał się pochwalić, że dziś udało mi się ukończyć oryginalną the Legend of Zelda z 1986 roku na FamiCom Dysk System. Jest to moja druga styczność z tym tytułem (wcześniej w 2012 roku na emulatorze), dziś ukończyłem ją praktycznie bez pomocy solucji - jedyną pomocą była wydrukowana mapka. Trudno powiedzieć ile czasu zajęło mi granie, ale mniej więcej 3 dni po 3 godziny. Licznik śmierci: 24

 

[yojc]

U mnie za to dzisiaj padła Zelda 2:



To moje drugie podejście do tego tytułu więc obyło się bez większych komplikacji, aczkolwiek w paru miejscach się musiałem wspomóc solucją.
Przydałoby się w końcu do jedynki przysiąść i ukończyć, ale nie mogę się do niej przekonać... Dwójka jakoś mi bardziej leży.

[MWK]

Szczerze Gratuluje Panowie Rob3rt i yojc, ale... wiecie, że z "pomocami" się nie liczy?

Ja się natomiast mogę pochwailić czego NIE przeszedłem... od ostatniego spotkania z Lio (miesiąc temu) nie mogę dać sobie rady z Dragon Fighterem. Jak cała reszta od Natsume (patrz Kage, Final Mission, itd.) wszystko ładnie/pięknie aż do pewnego etapu, w którym robi się nagle hardkorowo i nie idzie ruszyć z miejsca... to znaczy ja nie mogę ruszyć z miejsca. Cytując Kolegę Gustlika "Poprawię się"

[OsA]

U mnie pękło ostatnio Samurai Pizza Cats (swoją drogą kiedyś wydawało się łatwiejsze) i Battletoads & Double Dragon.

Battletoads porzuciłem na 10 poziomie, bo dla mnie jest nie do przejścia.

[MWK]

Odświeżyłem sobie Yume Penguin Monogatari aby zebrać trochę many. Już zapomniałem jak wesoła i wciągająca jest ta gra. Grafka, muzyka, grywalność, wszystko jest tutaj na najwyższym poziomie. Cieszę się, że jest Pegasus i że jest ta gra.

[Mati]

A ja tradycyjnie jak to co roku w grudniu przed chwileczką dosłownie skończyłem sobie żółwiki 3. Grudzień to taki miesiąc Żółwików trójki i Monster in my pocket, który pewnie bardziej pęknie bliżej świąt.

[Preki]

W ostatni wtorkowy wieczór udało mi się rozprawić z Getsu Fuuma Den od Konami. Po głowie chodziła mi ta gierka od dawna i jakoś mimo to nie miałem ochoty by się konkretniej za nią zabrać. Dopiero Rocket na tegorocznym FConie mnie zainspirował, no i do tego stopnia zainspirował że w kolekcji mam oryginalny kart. Zaś samo zakończenie to czysta klasyka Konami - baza/forteca/dom wroga WYBUCHAJĄ i fajnie jest wtedy.