Tiny Toon Adventures
*

Offline Mcin

  • ***
  • 816
  • أَلْقُنْتْرابَنْديطا
Odp: Tiny Toon Adventures
« Odpowiedź #15 dnia: Października 13, 2022, 20:52:30 »
Doskonały wątek! Gry nie będę opisywał po raz wtóry, bo zrobili to poprzednicy, pokrótce tylko - oprawa, poziomy, kreatywność, klimat kreskówki - miodzio! Chór laudacyjny się powiększa!

Ze wspomnień za dzieciaka, pamiętam, każdy lubił grać innym ludzikiem. Kłótnie o to, który lepszy, oczywiście były, ale merytoryki miały tylko tyle, na ile pozwalały nam umysły małych dzieciaków. Ja lubiłem Sylwka Juniora, bo kawał przeszkód można było ominąć górą. Większość grała Karuzelem, bo dodatkowy atak i chwila nieśmiertelności, a Kaczor Tasior mający "tylko" latanko był najmniej popularny, zazwyczaj brany jako chęć pokazania że "też się da". Przypominam wszem i wobec, że mistrzami nie byliśmy, i chyba maks co doszedłem zanim Pegasusa zastąpił Plejak w tandemie z Łindołsem to był poziom wodny. Pierwsze spotkanie z Elmirką - kurde, jak złapała, to jakby ktoś nie chciał się ze mną bawić na ulicy bo mnie nie lubi, taki potwarz dostałem... A pierwszy kontakt z dużym przeciwnikiem, łoh, ta mroczna muza i to tempo... ziom nie do przejścia, a potem jednak udało się... Oczywiście, byłem wtedy kajtkiem co po nim się jeszcze szczoch z podłogi czasem zbierało i nie pamiętam szczegółów, tylko to wrażenie, to uczucie... Dodajmy, że kadricz, jak wtedy mówiłem, dostałem gdy baja w Bajkowym Kinie TVNu była na fali i jarałem się, tfu, jaraliśmy się...
W ogóle , pisząc to, starałem się przypomnieć wszystkie polskie nazwy z baji - czujecie, jaki dobry przekład? Nic na silę, bez kalkowania angielszczyzny, te nazwy "leżą" w naszym Polskim języku jakby baję Se-Ma-For konsultował. Dodawać nie muszę, że każde nawiązanie do seansów filmowych było komentowane, a każdy przypadek postaci czy lokalizacji spoza serialu był komentowany od góry do dołu, a jak coś było spoza baji, to legendy były dorabiane. Ja łykałem, a Bartek to zgrywus był nieziemski i na wszystko miał własną wersję.

Pamiętam też, że bawiła nas możliwość ślizgu. I że tuż przed wylądowaniem ze skoku można było się obrócić i tenże ślizg tyłem wykonać. I wjechać tak w przeciwnika. Dupą go walę, dupą, czujecie? Śmieszne, nie?

Potem gdzieś w późnej podstawówce/wczesnej gimbie złapałem fazę na powrót  do gierek z dawien dawna i Animki z Adventure Island 3 były na topie. I tak - problem sprawiła mi leśna przeprawa przez gniazda os, problem sprawiła mi szkoła, a na Gorylu odpadłem. Lata później przysiadłem się do gry jak załatwiłem sobie, z wielką pomocą MaarioSa, Famisia i CRT w pokoju - bez obsługi NTSC, więc grałem - i przeszedłem - na czarno białościach. Z poziomu 5 niewiele pamiętam, poziom 6 już jakby bardziej, ale troszeczkę zawiódł mnie poziom trudności na tamte etapy. Montana Max spokojnie mógłby się z gorylem na miejsca zamienić jeśli chodzi o trudność, a same poziomy... nie były proste, nie były trudne, trochę jak reszta gry... ale jakby zabrakło w nich czegoś zupełnie świeżego, co zmusiłby do zmiany sposobu myślenia.

Duck Vader nigdy nie był przejśćdnięty. Ale znany od małolata. I nie muszę mówić, jaki szok był jak się na ekranie pojawił. Jakby kadricz zwariował albo został zaczarowany...

Zaskoczyliście mnie chłopaki z waszymi wyborami ulubionych postaci. Jak już za starego dziada ogrywałem grę, byłem przekonany, że Karuzel jest optymalnym wyborem, a pozostali to podnoszenie poziomu trudności, a tu zdziwko. Świadczy to o poziomie rzemiosła w Konami, skoro nawet po latach, gdy już nie jeden twór rozgryźliśmy, możemy się o to spierać. Moje podejście do Karuzela na dzień dzisiejszy opisał OsA i przy nim zostanę, dorzucę tylko jedno - zero kłopotów z Elmirką. Znając trochę pryncypia, jakimi kierowali się wtedy japońscy projektanci, pewnie na każdy poziom inna jest optymalna postać, ale z drugiej strony, masz ten przeskok mentalny zmiany sposobu działania i dlatego mi było łatwiej wyuczyć się jednym ziomkiem przechodzić grę.

Jako że lubię oceniać - 9/10, do polecenia każdemu początkującemu w temacie NESa, zawodowcy już znają.
Podobało mi się zawsze granie dwoma postaciami na zmianę - zawsze bazowo był zając co-kic-to-kloc i Ptasior albo kocur. Przez to często nie wyrabiałem się w wyznaczonym czasie - bo badałem poziomy. Była jakaś gra wcześniej która dwie postacie naraz wykorzystywała?
Nawet trzy - Mission Impossible, ale to niestety nie ta liga jakościowa...

PS niech mi ktoś powie, że Animaniacy to lepsza baja od Animków, a...

*

Offline sdm

  • **
  • 182
Odp: Tiny Toon Adventures
« Odpowiedź #16 dnia: Stycznia 06, 2024, 17:55:29 »
Ciekawy film: