The Untouchables [Ocean, 1990]
Zauważyłem, że nie mamy jeszcze tematu o jednej z gier, na które namówiłem kiedyś Robiego na jednym z jego streamów. Mowa tu o
The Untouchables, grze wydanej w 1990 roku przez Ocean Software. Gra nawiązuje do filmu Briana de Palmy z 1987 roku o tym samym tytule. Z historią Elliota Nessa ścigającego Ala Capone mogliście się zetknąć w serialu 'Nietykalni' nadawanym w Polsce w latach 90.
Gra skupia się na walce ze zorganizowaną przestępczością działającą pod egidą Ala Capone. Główny bohater Eliot Ness (nie wiem dlaczego jego imię zapisano w grze jako 'Elliot') zostaje rzucony na ulice Chicago by przywrócić miastu należyty porządek i bezpieczeństwo.
I właśnie w wąskich uliczkach Chicago przyjdzie nam na starcie zawalczyć z przedstawicielami gangu Ala Capone. W każdym z zaułków musimy wyeliminować wskazaną liczbę członków gangu na co mamy określoną ilość czasu. Elliot do dyspozycji ma strzelbę, z której może oddać maksymalnie dwa strzały. Po wyzerowaniu magazynka w pięknej, dynamicznej animacji chowa się za winklem kamienicy i z impetem przeładowuje swoją broń. Mały celowniczek oraz upływający nieubłagalnie czas wydają się największymi problemami etapów ulicznych.
Napisałem o etapach ulicznych ponieważ w dalszej części gry śledztwo Nessa kontynujemy w widoku platformowym. Na tym etapie poszukujemy w magazynach dowodów na przestępczą działalność Ala Capone i jego gangu (zapewne dotyczących nielegalnego alkoholu). Tutaj nasz detektyw posiada większą liczbę naboi, które może uzupełniać odpowiednimi znajdźkami. Magazyn eksplorujemy do momentu,w którym licznik dowodowy osiągnie wartość 100%. Podobnie jak w etapie ulicznym mamy określoną ilość czasu na wykonanie swojej misji.
Warto dodać, że pomiędzy kolejnymi misjami widzimy rozkładówkę gazety The Chicago Daily, która informuje mieszkańców o kolejnych dokonaniach Elliota - pomyślne akcje pozwalają mu piąć się pod drabinie struktur policji.
Następna unikalna misja to gromadzenie dowodów na granicy co równa się oczywiście strzelaninie z ludźmi Ala Capone. Nasz bohater w widowiskowy sposób eliminuje całe hordy członków gangu kryjących się za ciężarówkami pełnymi nielegalnego alkoholu.
Nie chciałbym zdradzać całej linii fabularnej rozgrywki, natomiast chcę wspomnieć, że gra ma do zaoferowania również widok z góry, znany nam chociażby z Guerilla War. Użyto go w etapie silnie związanym z jedną z filmowych scen.
Jeśli chodzi o grafikę to można uznać ją za naprawdę miłą dla oka. Na szczególną uwagę zasługują etapy gdzie używamy celowniczka. Są one wykonane bardzo schludnie, a kolory dobrano według mnie wręcz idealnie. Nadają one świetnego klimatu całej grze. Należy również wspomnieć o wspaniałej choreografii głównego bohatera - postać jest stworzona z dbałością o detale, wycieniowana a jej ruchy są bardzo dynamiczne (polecam zerknąć szczególnie na momenty kiedy chowa się za ścianą by przeładować broń lub czołga celując do swoich wrogów).
Złego słowa nie można powiedzieć również o grafice w reszcie etapów: są one dopracowane i cieszą oko. Tak jak wspomniałem wcześniej, myślę że ogromną rolę odgrywa tutaj dobór odpowiednich kolorów i świetne cieniowanie.
Szereg zastrzeżeń można mieć natomiast do poruszania się naszego bohatera podczas etapu platformowego, chodzi głównie o charakterystyczny model skakania. Sam skok wygląda nader komicznie: nasz bohater kica niczym królik. Jest to dziwna niedoskonałość jeśli weźmiemy pod uwagę jak programiści zadbali o choreografię bohatera w etapach z celowniczkiem.
Z muzyką jest tak sobie. Miejscami przywodzi mi namyśl styl Codemasters za którym zupełnie nie przepadam, w innych momentach czuję już po prostu, że to Ocean bo podobmą muzykę słyszałem w Robocopie II. Uważam, że tutaj popełniono spore zaniedbanie. Mocno elektroniczna muzyka nie pasuje mi zupełnie do klimatu tej gry. Myślę, że można było postawić na bardziej dramatyczne lub jazzujące motywy, które w lepszy sposób przystawałyby do tematyki. Z drugiej strony rozumiem, że to gra od Ocean i udźwiękowienie poszło 'z jednego klucza'.
Jeśli chodzi o poziom trudności, to jest to na pewno gra, przy której trzeba trochę przysiąść, żeby wymasterować pewne jej niuanse i z powodzeniem ukończyć całą historię. Momentami może być to frustrujące, ale jej ukończenie na pewno przynosi sporo wewnętrznego zadowolenia.
Reasumując The Untouchables jest z pewnością bardzo ciekawym tytułem, który łączy w sobie kilka rodzajów rozgrywki bilansując je na odpowiednim poziomie. Gra nie ustrzegła się kilku mankamentów związanych chociażby z muzyką czy charakterystycznym sterowaniem, ale z czystym sumieniem mogę ją polecić wszystkim, którzy szukają odmiany w platformowym świecie NESa.
Z kronikarskiego obowiązku nadmienię, że gra wyszła również na konsolę SNES.