Ten tekst miał dotyczyć zupełnie czegoś innego...
*

Offline Qurek

  • *****
  • 429
Ten tekst miał dotyczyć zupełnie czegoś innego...
« dnia: Czerwca 26, 2020, 12:53:39 »
Witajcie Kochani !!

    Czasy mocno ograniczonego dostępu do szeroko pojętej rozrywki minęły bezpowrotnie. Dziś platformy cyfrowej dystrybucji dają możliwość zakupu czego tylko dusza zapragnie, i to wszystko: od ręki, za przystępną cenę, bez potrzeby wychodzenia z domu. W ekstremalnych przypadkach - a rzekłbym nawet, coraz częściej i coraz nachalniej - jesteśmy szczuci promocjami, dzięki którym możemy nabyć wymarzone produkty nawet za okrągłe 0 zł. Prócz światka gier komputerowych, czy konsolowych, ta sama przypadłość dotyka dziś również dziedzinę muzyki i filmów. Dla wielu, bezsprzecznie, nie będzie to powód do narzekania - wręcz przeciwnie. Niestety są i tacy - do których grona i ja się zaliczam - dla których, wraz z pojawieniem się owych platform, zniknęły bariery kreujące ten specyficzny rodzaj magii, który niegdyś roztaczał się nad pudełkiem i krążkiem z grą, czy muzyką. Zniknęła radość i satysfakcja jaką dawało oficjalne nabycie, czy zdobycie w inny, mniej oficjalny sposób, pożądanej rzeczy. Szczupła domowa biblioteka obiektów naszych zainteresowań oraz świadomość nieprędkiego nabycia kolejnych do naszego zbioru, zmuszała - chociaż dziś zamieniłbym to na słowo, "pozwalała" - na jak najdłuższe obcowanie z konkretną pozycją oraz na wyciśnięcie z niej co tylko miała sobą do zaoferowania. Nie znano wówczas pojęcia "ściany wstydu", która dziś straszy niejednego z nas, a która składa się z zakupionych i często gęsto zapomnianych w bezkresnej otchłani, tytułów kupionych na wyprzedaży. Nikt nie słyszał o słynnym dziś poganiaczu bydła w postaci setek nieukończonych gier wołających na nas z półki, czy konta na Steamie. Innym powodem takiego stanu rzeczy był nieporównywalnie mniejszy od dzisiejszego wachlarz oferowanych wówczas produktów. Nastąpiło totalne spowszednienie tego, co niegdyś bywało powodem przyspieszenia akcji serca i produkcji endorfin na niespotykaną dziś już skalę. Nastąpiło spowszechnienie, które spowodowało, że zmuszony byłem sięgnąć po przysłowiową kartkę i długopis.
Wróćmy pamięcią do cudownych lat 90-tych.
   Internet - dziś główne źródło naszej wiedzy z każdej dziedziny - był wówczas towarem luksusowym, zarezerwowanym dla elit wyposażonych w komputery osobiste typu IBM oraz łącze telefoniczne. Dlaczego elit, zapytacie? Na zakup komputera w owym czasie trzeba było przeznaczyć około ośmiu pełnych pensji złożonych ze średniej krajowej, a za pół godziny korzystania z modemu internetowego i łącza telefonicznego o zawrotnej prędkości 56 kB/sek., trzeba było zapłacić kwotę rzędu 20zł (czyli coś około 85zł w przeliczeniu na dzisiejsze zarobki). Oryginalny software to też kwoty oscylujące w granicach 150 zł, przy czym znów biorąc pod uwagę zarobki... to tak jakby dziś wydać na nie około 650 zł. Nie da się ukryć, że taki stan rzeczy sprzyjał rozwojowi piractwa komputerowego.
   Ci komputerowcy którzy nie posiadali PeCetów - a było ich bez liku - pracowali przeważnie na komputerach firmy Commodore, Sinclair ZX Spectrum, czy Atari. Soft do tego typu sprzętów załatwiała przeważnie grupka freaków na tzw. giełdach, po czym dalej rozprowadzała go w swojej miejscowości własnym nakładem, za niewielką opłatą, na nośnikach typu kaseta magnetofonowa lub dyskietka. Z biegiem czasu ceny PeCetów zaczęły mocno topnieć, a co za tym idzie ośmiobitowce zaczęły wędrować do pawlaczy i piwnic, a w wielu przypadkach niestety na śmietnik. Proces wędrówki komputerów personalnych pod strzechy, szedł w parze równolegle z pojawieniem się w Polsce ustawy o prawach autorskich oraz ostrej nagonce na wcześniej wspomniane giełdy komputerowe, które w niedługim czasie dokonały swojego żywota. Ich zamknięcie nie spowodowało jednak upadku piractwa. Przeniosło się ono tam, dokąd ustawa o prawach autorskich nie zdążyła dotrzeć czyli do naszych wschodnich sąsiadów. Ci sami freakowie nadal nabywali nielegalny soft, który bardzo często był specjalnie modyfikowany pod polskiego klienta - sławetne rusko-polskie tłumaczenia i trwało to mniej więcej do momentu kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze tzw. "gry za grosze" wydawane w DVD boxach np. seria "eXtra Klasyka".
   Podobnie sytuacja wyglądała w konsolowym światku. Ktoś, któ mógł poszczycić się posiadaniem oryginalnej konsoli Atari czy Nintendo, przeważnie mógł się też poszczycić tym, że ktoś z członków rodziny pracuje gdzieś "w krajach kapitalistycznych, które bez dwóch zdań swoje plusy i minusy mają" - parafrazując klasyka. Także na tym polu nie zabrakło procederu piractwa, jednak specyfikacja pracy i technologia w jakiej wykonywano nośniki danych dla konsol nie pozwalały na piractwo chałupnicze. O ile taśmy magnetofonowe, czy dyskietki pozwalały na ich wielokrotny zapis, o tyle konsolowe kartridże były już pamięciami typowo Read-Only (tj. tylko do odczytu) i wymagały niestety uruchomienia linii produkcyjnej. Prawo polskie nie przeszkodziło jednak, aby powstały w polsce pirackie klony konsol takie jak "Rambo" czy "Pegasus" oraz tony pirackiego softu produkowanego na Tajwanie. Wraz z pojawieniem się konsol na napędy CD, zniknął problem produkcji nośników, i znów każdy wyposażony w nagrywarkę oraz odpowiednio zmodyfikowaną konsolę mógł cieszyć się graniem w piraty wykonane metodą DIY.
   Pamiętajmy, że Internet nadal był czymś eksluzywnym oraz, że jego treści oraz zasoby, w stosunku do obecnych, były mizerne. Składała się na to bardzo ograniczona wówczas przestrzeń dyskowa oraz konieczność posiadania sporej wiedzy i umiejętności w zakresie tworzenia stron internetowych. Pamiętajmy również, że w dalszym ciągu głównym źródłem wiedzy były magazyny poświęcone komputerowej rozrywce.
   Czemu wogóle służy ten przydługi wstęp ? Chciałem Tobie czytelniku w skrócie naszkicować ogólny zarys tego jak wyglądało życie przeciętnego gracza dwie dekady temu, ponieważ chcę w tym miejscu przejść do sedna i napisać, dlaczego uważam iż zniknęła gdzieś magia towarzysząca tamtym czasom.
   Coraz częściej gdy spoglądam na platformy cyfrowej dystrybucji takie jak Steam, czy GOG.com odnoszę wrażenie jakbym patrzył na sklep z porożem jeleni. Kiedyś gracze musieli bazować na swoich bibliotekach gier i każdy zdobyty tytuł był jak własnoręcznie zdobyte trofeum. Biegło się wówczas z wypiekami na twarzy do innego kumpla myśląć po drodze jaką wywołamy u niego reakcję, na widok od dawna poszukiwanej przez niego gry. Innymi słowy, kiedyś częściej się odwiedzaliśmy i częściej mieliśmy okazję do sprawienia komuś niespodzianki. Dziś już nie mamy takiej potrzeby, bo wszystko czego potrzebujesz ma Steam i GOG, a wszyscy ludzie dookoła mają Covid i lepiej nie ryzykować odwiedzin. Inny grunt to fora internetowe. W zasadzie nie za bardzo jest już o czym dyskutować. Już jakiś czas temu zacząłem odczuwać, że oto właśnie stoję w miejscu w którym kończy się Internet, że wyczerpał się temat. O czym jeszcze napisać, skoro wszystko zostało już napisane, lub powiedziane? Gdybym miał to do czegoś porównać. To taki stan rzeczy przypomina mi bogacza, który już wszędzie był, wszystko widział i wszystko ma. W takiej chwili odczuwa się pustkę, bo w perspektywie przyszłości nie ma już nic do czego mógłby dążyć i co mogłoby sprawić mu radość.
   Podsumowując:
   Kiedyś: chodziliśmy po bazarku lub odwiedzaliśmy znajomych w nadziei, że wypatrzymy jakiś ciekawy kartridż lub płytę z grą, który pochłonie nas sobą na jakiś czas. Dziś: odwiedzamy www.fullromset.cośtam, albo www.wszystkiegryswiata.cośinnego
   Kiedyś: chodziliśmy po bazarku lub odwiedzaliśmy znajomych w nadziei, że wypatrzymy jakąś ciekawą płytę, czy kasetę z muzyką i ewentualnie zripujemy sobie to do mp3 albo skopiujemy. Dziś: odwiedzamy www.wszystkieutworyswiata.tararara
   Kiedyś: ciężko zdobyte trofeum dające radość, Dziś: ogólnodostępne badziewie, które każdy, ma lub może mieć, i co najgorsze... nie cieszy i nie motywuje do tego aby poświęcić mu należną uwagę.
« Ostatnia zmiana: Października 19, 2020, 23:19:25 wysłana przez Qurek »

*

Offline Mcin

  • ***
  • 816
  • أَلْقُنْتْرابَنْديطا
Odp: Ten tekst miał dotyczyć zupełnie czegoś innego...
« Odpowiedź #1 dnia: Czerwca 26, 2020, 22:19:10 »
Nie jara Cię konsumpcjonizm i kupowanie byle więcej, byle modniej, byle szybciej? Cześć, jest nas dwóch.
Elementy tej dawnej radości można sobie sprawić, ale to już wymaga trochę uporu i obchodzenia naokoło łatwo dostępnych rzeczy. Mógłbym kupić sobie w sieci igła Segę Mega Drive i komplet gier, ale po co? Mój dojechany gruchot, upatrzony w nieistniejącym już komisie na Pradze, daje więcej radochy. Taki bardziej... mój :D

*

Offline Martin

  • **
  • 120
  • Oldschool come back!
    • Zapraszam do obejrzenia mojej kolekcji:
Odp: Ten tekst miał dotyczyć zupełnie czegoś innego...
« Odpowiedź #2 dnia: Czerwca 27, 2020, 02:43:00 »
Qurku podpisuje się pod Twoim tekstem rękoma i nogami. Nigdy nie zapomnę czekania godzinami (czasem dniami, jak w robocie miał młyn) na Tatę który miał wymienić w Trytonie katridż na nowy, albo pojechać ze mną żebym sam wybrał. Nie zapomnę gdy u jego znajomego w firmie zobaczyłem i zagrałem po raz pierwszy na PC (Doom, samochodzik Put Put) Nigdy nie zapomnę, jak po raz pierwszy zobaczyłem PSX i przed każdym weekendem z Marcelem (znanym z FamiCon#2) który posiadał go jako pierwszy (96/97) spisywałem sobie na kartce w jakie gry będziemy grali, a potem katowaliśmy szaraka. Jak przez cały lipiec 1998 czytałem recenzje World Cup 98 w CD-Action, a potem okazało się, że Kolega przywiózł ją z wakacji z Włoch i każdy dzień rano, lecąc do niego na 10:00 czułem mega ekscytacje, że zagram w tą fotorealistyczną symulację footballu. Nie zapomnę oglądania big boxów w Selgrosie, zbierania gier na PC, CD Actionów na 2 lata przed otrzymaniem kompa. Szału w 2002 roku gdy dostałem nagrywarkę i mogłem wreszcie sam wypalać swoje kopie, jeśli już ktoś ze znajomych miał grę na której mi zależało. Każda gra miała okładkę kolorową z przodu, tylną i boczną z nazwą gry.

Na półce mam kilkadziesiąt własnoręcznie nagranych kaset z muzyką techno/trance/dance z końcówki lat 90'. W szafie instrukcje do gry Wacki, przepisaną z gazety CD-Action przez kumpla (a na odwrocie - uwaga - recenzja jego ulubionego serialu do szkoły - Świat Według Kiepskich...  ;D)

Ta magia wróciła w 2008 roku, gdy zapragnąłem z powrotem mieć Pegasusa. Latałem po rynkach/bazarach/targach. Przeczesywałem Allegro, zdjęcia robione pralką z zestawami wartymi nierzadko setki zł, a wystawionymi po kilkanaście, max kilkadziesiąt złotych. Odnalazłem hurtownię z ponad 200 nówkami IQ-502. Na zlocie u Abo czy FamiCon#2 wymienialiśmy się cartami. Znów była ta magia, znów o coś się walczyło, znów to co leży teraz w szafie i czeka na ukończenie game roomu sprawiało tak wielką radość.

A teraz... Kupuję kolejną grę na Xbox Store Online, na tydz przed premierą, pobieram w kilka godzin, odpalam i po prostu gram. Bez tej magii, bez tej radości co kiedyś.

Nie oglądam już Vivy, nie wyłapuję z niej kawałków, które później będę miesiącami szukał po znajomych. Mam na Game Passie ponad 100 gier, z Xbox Live kolejne 50. Wszystko na później. Jak jest wszystkiego za dużo, to już nas to nie bawi. Smutne, ale prawdziwe... :(
Zapraszam do obejrzenia mojej kolekcji:

*

Offline Preki

  • **
  • 431
Odp: Ten tekst miał dotyczyć zupełnie czegoś innego...
« Odpowiedź #3 dnia: Czerwca 27, 2020, 12:36:20 »
O żesz w mordę... jakby to skomentować, dość ciekawy temat.

Przypominają mi się czasy studenckie kiedy kolega ciągle w ramach Humble Bundle kupował gry tuzinami na Steam. Rajcował się każdym zakupem - patrz, mam takie takie i siakie gierki, ale będzie grańsko! Koniec końców żalił się, że... nie ma motywacji by grać w te gry, bo miał ich za dużo i sprzedawał konto na Steamie. Po jakimś czasie, zakładał kolejne i powtórka z rozrywki. Mam podobnie, bowiem na GOG-u zgarnąłem parę gierek za bezcen albo kompletnie za darmo. Dwa Fallouty, Carmageddon i klasyczny Shadow Warrior i... leżą tam i się "kurzą". Zarzekałem się ciągle, że mając więcej miejsca na dysku przy okazji kupna nowego kompa sobie w wymienione tytuły będę młócił, a jednak coś mnie do nich nie ciągnie. Boxowych oryginałów na PC mam tyle co kot napłakał, a co do piracenia - mimo tego że istnieje Steam, GOG i inne serwisy w których można kupić gry po taniości, znam dalej takich którzy piracą, ale też piracenie torrentami to nie to samo, co pożyczanie płyt od kolegów. Zdarzało się przetrzymywać jakąś przez rok czasu nawet, nie mając nagrywarki by ją skopiować ;) U mnie czasy "przedinternetowe" były dość długie, dostęp do sieci na stałe na dobrą sprawę to był dopiero 2009 rok i wcześniej leciało się do wujka mieszkającego nieopodal, żeby ściągnąć (często przez cały dzień!) za pomocą eMule'a (pamiętacie?) grę i potem nagrać ją na krążek. Oczywiście nie zawsze się dało, często robiło się to po kryjomu jak się udało znaleźć hasło do kompa wujka, ale nie był zadowolony gdy ściągaliśmy gry :P Uroki Neostrady 256 czy tam 512kbps.

Przechodzimy do tematu naszej ulubionej konsoli oraz innych retrosprzętów. Do stosunkowo niedawna byłem przekonany że starczy mi komp z emulatorami i solidnym kontrolerem - wszystkie retro konsole i gry na wyciągnięcie ręki, za darmo! Nie powinno to dziwić, wszak kiedyś nie zarabiało się pieniędzy co miesiąc i nie można było sobie pozwolić na takie fanaberie. Ale to na pierwszym zlocie w którym uczestniczyłem trafiło do mnie, że fajnie byłoby mieć tego Famicoma jednak. Wielu powie, że żadna to różnica grać na emulatorze, a wręcz przeciwnie, bo emulator ma save state'y którymi można lamić i udawać że przechodzi się grę ułatwiać sobie rozgrywkę. No więc kupiłem konsolę od MaarioSa i potem Krzysiokarta, wiedząc że ten drugi to raczej budżetowa opcja i nie każda gra mi ruszy na nim. Ale to mnie z kolei zachęciło do kupowania oryginałów (oczywiście w granicach rozsądku, bo za 10k wolę kupić samochód niż Reccę), bo pewnie gdybym miał Everdrive'a to od razu zrzuciłbym cały romset i cześć. Kolekcja rozrastała się głównie o kolejne tytuły Konami wykorzystujące jakieś popaprane mappery, ale znalazło się też miejsce i dla gry która na "Krzysiu" rusza bez problemu.  Rozważałem nawet zakup FDS-a jednak tu musiałem polecieć po kosztach (FDSstick) bo dyskietki jak to dyskietki, są problematyczne - szacunek dla kogokolwiek, kto kolekcjonuje gry na niego, ja się cieszę ze swoich kartów i akcesoriów bardziej niż z gier na PC ze sklepów internetowych. Niby eBay i Allegro to nie to samo co kupowanie zgorzkniałych piratów na bazarku u ruska, ale zaciesz na mordzie jest gdy przyleci paczka z odległej Japonii.

Jakiś czas temu brat widząc dumnie prezentujące się przy telewizorze Playstation 2 zapytał się mnie - a masz coś we dwóch? Wtedy sięgnąłem do szafki i wyjąłem Famicoma. Spodziewałem się tekstów typu "nie opłaca się", "emulator lepszy" itd. ale ku mojemu zaskoczeniu niedługo potem rypaliśmy w Contrę, Heavy Barrel, Battle City, Bombermana II czy North & South, nie zauważając, jak szybko popołudnie nam zleciało. A jeszcze było w co grać na Super Famicomie czy na rzeczonym PS2... czasu tylko brakowało :D Jedyne na co brat narzekał, to telewizor CRT, nie rozumiejąc, że do takich konsol jest siłą rzeczy wymagany.

Cytuj
Mógłbym kupić sobie w sieci igła Segę Mega Drive i komplet gier, ale po co? Mój dojechany gruchot, upatrzony w nieistniejącym już komisie na Pradze, daje więcej radochy. Taki bardziej... mój
Myślałem by zamienić swojego pozbawionego naklejek i z nadgryzioną, pożółkłą obudową Famicoma, kupionego w opcji "budżetowej" od MaarioSa o na egzemplarz o ładniejszym wyglądzie, ale jakoś przywykłem do niego, i może kiedyś odrestauruję go własnymi siłami.

*

Offline MWK

  • Asystent Administratora
  • *****
  • 1412
    • www.mwkpegasus.prv.pl
Odp: Ten tekst miał dotyczyć zupełnie czegoś innego...
« Odpowiedź #4 dnia: Października 19, 2020, 20:36:59 »
Doskonały tekst Qurek i po całości się z nim zgadzam, toć jak Ty też jestem starym grzybem. Temat z jednej strony banalny, no bo przecież to taka troszkę "naturalna kolej rzeczy", kiedyś wszystkiego było mniej, przez co łykaliśmy wszystko co było nowe, a teraz wszystkiego jest dużo i czujemy przesyt. Z drugiej strony jeżeli tak się nad tym dobrze zastanowić i zrobić szczegółowy rozrachunek, tak jak to zrobiłeś Ty, to sprawy się o tyle komplikują, o ile my starzejemy 8)

edit:: Przypomniała mi się jedna akcja sprzed kilku lat, jeszcze jak mój Brat zjeżdżał do małżonki co jakiś czas i tam się spotykaliśmy. Często było tak, że bratankowie dostawali/kupowali sobie jakąś grę na PC czy PS3 (ps4? a hooy go wie). No i niejednokrotnie byłem świadkiem jak włączali, pograli kilkanaście/kilkadziesiąt minut, po czym wyłączali i bez najmniejszej refleksji szli do innych zajęć albo przesiadali się na inne "systemy" (najczęściej wracali do smartfonów), heh. Bardzo to było dla mnie smutne. Owszem, jak ja za gówniarza wysępiłem od Pani Mamy na nowy kartridżyk i trafiał mi się taki Joe & Mac, to po godzinie czasu też miałem dosyć, ale... przynajmniej gra była ukończona, HAHA! Jedyne pocieszenie, to jak Brat z rodzinką przyjeżdżali do nas a chłopaki momentalnie siadali do Twin Famicoma tłukli całymi godzinami. Nie nudziło się tak szybko ;-) Zatem być może jednak to prawda, że w tych "starych gierkach" był jakiś urok, w tych pikselach wdzięk, a w dźwiękach czar.

Ja bym jednak chciał zwrócić Waszą uwagę na jedną rzecz - czy pamiętacie jak to za gówniarza właśnie pragnęliśmy, a przynajmniej ja i wielu moich rówieśników, aby to właśnie tak było (!), czyż nie? Aby kompy były szybsze, aby dyski były bardziej twarde miały większą pojemność, aby gry były bardziejsze, aby konsole potężniejsze, aby gier było więcej, aby ich dostępność była lepsza i łatwiejsza i wreszcie aby internet był szybszy i żeby wszystko dało się przez niego zrobić... OK, mamy to, a nawet czasami więcej. I co teraz?

Owszem, fajnie, że dużo spraw osobistych można załatwić przez sieć. Cieszę się, że sporo rzeczy mogę sobie kupić przez neta. Cenię sobie rozbudowane internetowe bazy wszystkiego, aby w mgnieniu oka wyszukać potrzebne informacje, porady, gry, czy filmy. Niemniej jednak brakuje w tym wszystkim tej "fizyczności", którą znamy z lat naszej młodości. Człowiek czasami chciałby pochodzić, poszukać, upolować i potem cieszyć się i mieć. Młode pokolenie to już totalnie tego nie czuje. Jeszcze jak cokolwiek kolekcjonuje, to może i owszem, ale nawet i to w głównej mierze ociera się o wszędobylską i nieodłączną sieć. To trudna sprawa.

Pamiętam jak Siudym (pozdro!) kiedyś gadał, że teraz uzbierać takie kartridżyki do Pegasusa, to mały pikuś, tu wejdziesz, tam napiszesz, stamtąd ściągniesz i masz, podczas gdy w okolicach 2000 (i nawet dużo po) trzeba było ruszyć cztery litery i wybrać się do ludzi, do znajomych, po sąsiadach, po ogłoszeniach, po sklepach, po komisach, po bazarach, w związku z czym aż serce rosło jak się trafiały jakieś smakowite kąski ;-) Mi osobiście takie akcje już zostały w krwi i jak tylko gdzieś wyjeżdżam, gdziekolwiek się udaję, to zawsze zaglądnę to tu to tam, nawet w najgłupsze miejsca i zapytam, mimo iż zdaję sobie doskonale sprawę, że tamte czasy już bezpowrotnie mamy za sobą.
« Ostatnia zmiana: Października 19, 2020, 20:51:01 wysłana przez MWK »

*

Offline Qurek

  • *****
  • 429
Odp: Ten tekst miał dotyczyć zupełnie czegoś innego...
« Odpowiedź #5 dnia: Października 19, 2020, 23:46:02 »
Cytat: MWK
Ja bym jednak chciał zwrócić Waszą uwagę na jedną rzecz - czy pamiętacie jak to za gówniarza właśnie pragnęliśmy, a przynajmniej ja i wielu moich rówieśników, aby to właśnie tak było (!), czyż nie? Aby kompy były szybsze, aby dyski były bardziej twarde miały większą pojemność, aby gry były bardziejsze, aby konsole potężniejsze, aby gier było więcej, aby ich dostępność była lepsza i łatwiejsza i wreszcie aby internet był szybszy i żeby wszystko dało się przez niego zrobić... OK, mamy to, a nawet czasami więcej. I co teraz?


To o czym Mareczku przed chwilą napisałeś bardzo dobitnie pokazuje poniższy wykres. Za przysłowiowego dzieciaka byliśmy gdzieś w punkcie pomiędzy przetrwaniem a komfortem. Dorastaliśmy w okresie pewnej stabilizacji po ostrych poruchawach, ale tego wielu z nas i tak tego nie pamięta. Pamiętać będziemy za to tzw. "szarą bidę" którą mi jako dziecko potrafiło ubarwić cokolwiek (paczka plastikowych żołnierzyków, kolorowanka, paczka landrynek, widok klocków LEGO zza szyby Pewexu). Zatem już nie przetrwanie, ale do komfortu jeszcze troszkę... no i krzywa zadowolenia zapier... w górę w miarę nabywania (konsola, komputer, kartridzyk, etc.).
Stan o którym pisze Marek to gdzieś pomiędzy komfortem a bogactwem. Krzywa nadal rośnie wraz gromadzeniem bogactwa i nagle... nadchodzi przełom. Ilość bogactwa nadal rośnie, ale zadowolenie zaczyna spadać.



*

Offline sdm

  • **
  • 182
Odp: Ten tekst miał dotyczyć zupełnie czegoś innego...
« Odpowiedź #6 dnia: Października 21, 2020, 15:11:14 »
Piekny tekst. Prawda niestety, albo stety - to zalezy.

Jest okropny przesyt wszystkiego w dzisiejszych czasach. Co ciekawe nawet nie chodzi o jakis dobrobyt bo nawet dzis zarabiajac w okolicach najnizszej krajowej mamy wszystkiego nieporownywalnie wiecej niz za ta sama kase w latach 90-tych. Jest masa sprzetu uzywanego czesto za grosze lub nawet za darmo, bo co chwile wychodzi cos nowe i wielu zmienia. To juz powoduje, ze nawet nie majac wiele pieniedzy mamy wszystkiego w brod. A jak czegos jest za duzo to przestaje cieszyc, ogranicza sie moze do spelnienia swojej okreslonej funkcji i tyle. Kiedys zapach pomaranczy kojarzyl mi sie wylacznie ze swietami, a dzis ? A no Dzis mijaja swieta, a pomarancze jak lezaly tak leza dalej i czasem splesnieja w koszyku... Takie czasy.

Granie juz dawno przestalo mnie cieszyc. Dokladnie rok temu, w pazdzierniku zakupilem noweczke Nintendo Switch Lite i nowke Zelda Breath of The Wild. I co? Zestaw dalej lezy... Kurwa, Ja, psycho-fan zeldy, kiedys wyczekujacy nowej czesci ze slinotokiem, mam ta najnowsza zelde w szafie od roku!! :|

Jest wszystkiego za duzo, zaa duzo... Ale tez pewnie wiek robi swoje, faceci sa z natury sentymentalni z wiekiem - czesto znacznie przyjemniej powspominac przy alko, niz fizycznie miec kontakt ze wspominanym tematem. :)

Co do sieci to ogromnym jej plusem jest dostep do np. wspominek, gameplay innych retro-fanow na YouTube, jakies retrospekcje sprzetu itd. Obecnie jest to dla mnie zamiennik od zbieractwa. Z retro zostawiam jedynie klona od MWK (dzieki za niego), dwa pady oraz KrzysioCart - bo to uwazam musi byc, nawet gdzies na dnie szafy.
« Ostatnia zmiana: Października 22, 2020, 10:48:27 wysłana przez sdm »

*

Offline OsA

  • ***
  • 587
    • #58OsA
Odp: Ten tekst miał dotyczyć zupełnie czegoś innego...
« Odpowiedź #7 dnia: Października 21, 2020, 17:54:33 »
Ja tu problem upatruje w czymś innym. Jak słusznie zauważył siudym - dzisiaj wszystkiego jest w bród i da się starsze rzeczy kupić za grosze. Ale co z tego, skoro taki dzieciak czy dorosły z takim sprzętem będzie na nim grał sam?


Kiedyś może i gówno było, ale każdy, kuźwa każdy dzieciak miał jakąś konsolę lub pc. Oczywiście u mnie 95% miała pegasusa, ale zdarzały się i amigi, pcty, a nawet play station. Właśnie to tworzyło całą otoczkę.


To trochę tak jak z czasami komuny. Sporo ludzi tęskni za tamtymi latami i chociaż gówno było, to jednak KAŻDY (no prawie) miał to gówno. Więc ludzie wspólnie w tym tkwili. Niewielu odstawało od normy. Każdy miał podobne troski i mógł się nimi dzielić z innymi.
Nie wiedzieliśmy, że tworzymy wspomnienia. Po prostu dobrze się bawiliśmy.