Jeden koleś wjechał mi w komentarzu na ambicję, dlatego postanowiłem się zmierzyć z tym muzycznym molochem. Niemniej przypomina to bardziej próby trafiania w dźwięki niż granie czy śpiewanie, bo zarówno w jednym jak i drugim jestem totalnym amatorem. Freddie był jednak wokalnym mutantem, o czym dobitnie przekonał mnie ów utwór. Po nim z pewnością nie sięgnę już po żaden z repertuaru Queen, bo zwyczajnie za słaby jestem by dźwignąć taki ciężar. W dodatku ta tonacja Gis Cis Fis, ja pierdole zupełnie z boku skali. Mistrzostwo kompozycyjne.