1943 - The Battle Of Midway
*

Offline Qurek

  • *****
  • 429
1943 - The Battle Of Midway
« dnia: Listopada 09, 2015, 21:18:52 »
Tekst pochodzi z 2006 roku.


    1943. Czy może istnieć bardziej wymowny tytuł ? - wiem, wiem gdzieś już o tym czytaliście. Zdecydowanie nie, jeśli podtytuł brzmi "The Battle Of Midway".

Jak się okazuje moje spostrzeżenia dotyczące wcześniejszej części, okazały się być cokolwiek trafne. Nie będę wobec tego po raz kolejny przybliżał historii, którą owiana jest dana gra, gdyż zrobiłem to już - myślę - dość skrupulatnie przy okazji gry “1942”.

Tym razem wydawcą nie jest już Japonia, a programiści z kraju kwitnących hamburgerów. Mimo, iż realia i fakty są tu mocno przekręcone, nie mniej jednak nadal mamy do czynienia z tym samym wrogiem, jak to było w przypadku “1942”. Można z lekkim przymrużeniem oka powiedzieć, że przez małe przeinaczenia historyczne, widać, iż Amerykanie bardziej szanują godność patriotyczną Japończyków, niż oni sami (fikcyjna data bitwy o Midway, czy nazwy poszczególnych jednostek tj. "TOTAKU", "AYAKO", "RIKAKU"). No ale to już pozostawiam ocenie innym.

Historia którą przedstawia nam intro informuje nas o tym iż, w roku 1943 nasze jednostki stoczyły bardzo intensywną bitwę na wybrzeżach wyspy VALHALLA, i że jesteśmy jedyną deską ratunku dla Amerykańskich oddziałów, których wiele poległo w walce z nieprzyjacielem. Nie pozostaje nam nic innego jak po raz kolejny zasiąść za wolantem naszego Carriera, i zniszczyć główny cel naszej misji, czyli krążownik TOTAKU, lecz aby do niego dotrzeć, czeka nas długa i nie całkiem łatwa droga.

Zrobię teraz zestawienie wszystkich przymiotów obu gier aby od razu czytelnikowi uświadomić jak wielkim krokiem naprzód okazał się być “1943” w porównaniu z poprzedniczką. Fakt , że odległość czasowa wynosi 3 lata widać gołym okiem. Gra pochodzi bowiem z roku 1988 kiedy to w Stanach rynek gier na NES był conajmniej kwitnący. Pierwsze wrażenie zrobiło na mnie menu upgrade'ów naszej maszyny. Miałem przyjemność zagrać wręcz w minierpega. Nasz aeroplan posiada bowiem szereg różnych statystyk które w trakcie gry możemy udoskonalać. Każdą z nich z kolei można rozwinąć do sześciu punktów.
   
    1.SIŁA RAŻENIA. Dzięki tej statystyce zadajemy większe obrażenia wrogim jednostkom. Warto więc na samym początku zainteresować się nią, gdyż z planszy na planszę wrogie jednostki stają się coraz wytrwalsze, i nawet na te podstawowe, kiedy nie rozwiniemy naszej siły rażenia, nie wystarczy jeden nabój. Że o bossach oraz jednostkach silniejszych nie wspomnę.

    2.WYTRZYMAŁOŚĆ NA POCISKI. Nasz samolot posiada dwa współczynniki, znajdujące się w lewym i prawym dolnym rogu ekranu. Jest to mianowicie zapas broni oraz energia. Ta druga odpowiada za naszą wytrzymałość oraz daje nam możliwość oczyszczenia placu boju z wrogich jednostek poprzez wielkie wyładowanie elektryczne. Niestety oba te współczynniki same z siebie spadają stopniowo do zera, a przyjmując na klatę obrażenia, tracimy tych punktów sporo. Dlatego siła defensywna pozwala nam na przyjęcie mniejszej liczby obrażeń.

    3.POZIOM ENERGII. Jest to właśnie współczynnik opisany powyżej. Poprzez jego rozwój zwiększamy sobie maksymalny poziom energii jaki możemy posiadać zbierając powerup’y dodające nam jej. Na pierwszym poziomie mamy tych punktów maksymalnie tylko 64, lecz zwiększając tą wartość możemy podnieść ją do 140, a należy pamiętać, że współczynnik ten przez cały czas spada nam w dół. Jeśli poziom spadnie do 20 zamiast muzyczki załącza się alarm który informuje nas o niskim stanie energii. Wtedy naprawdę trzeba się mieć na baczności, bowiem jedno zetknięcie się z bombowcem może sprawić, że staniemy w płomieniach.

    4.SPECJALNE BRONIE. Chyba największy krok naprzód w porównaniu z 1942. Każdy rozwinięty punkt w tej statystyce dodaje nam kolejną broń. Lecz najpierw wytłumaczę jak można ją dostać. Podobnie jak w poprzedniczce, po rozbiciu pomarańczowego desantu otrzymujemy powerup, którego również przedstawia ikona POW (nie mylić z Polską Organizacją Wojskową). Innowacją jest, iż po ostrzeliwaniu tej ikony pojawia nam się zamiast dodatku do energii, właśnie broń specjalna, kolejne jej ostrzelanie da nam znowu POW'a, i następne - następną silniejszą broń itd.
    a) pierwszy poziom broni to broń która wyrzuca pociski w trzech kierunkach (do przodu i lekko na boki), ale ma bardzo mały zasięg rażenia;
    b) drugi (najlepszy moim skromnym zdaniem powerup) ulepszona wersja pierwszej propozycji, posiadający zwiększony zasięg rażenia;
    c) trzeci to silniejsze i szybciej wyrzucane pociski ale tylko do przodu, nie na boki;
    d) czwarty to bardzo szybkie miotanie rakiet, ale niestety też w lini prostej;
    e) piąty to potężny zastrzyk energii dla naszego samolotu (drugi najczęściej używany przeze mnie powerup). Zwykłe POW daje nam dwa razy mniej niż to.
    f) do opisania szóstego muszę wspomnieć o jednej rzeczy. Mając każdą z wyżej wymienionych broni można - przytrzymując na chwilę klawisz strzału - naładować sobie taki skondensowany potężny strzał. Niestety mało przydatne, gdyż trzeba czekać i właśnie ostatnia broń daje nam możliwość miotania takimi potężnymi pociskami bez konieczności ładowania (pociski te również lecą tylko w linii prostej).
Fakt, faktem przydało to mi się tylko na jednej planszy, aby przedostać się przez ostatnie plansze najlepiej jest mieć na max rozwiniętą siłę rażenia i korzystać z drugiej broni. I tak na koniec jeszcze mała dygresja odnośnie wyboru broni poprzez ostrzeliwanie ikony. Nie można tego robić w nieskończoność, bo po którymś razie z kolei może pokazać wam się ikona której nie da się ostrzelać a daje tyle co zwykłe POW.

     5.CZAS UPŁYWANIA STATYSTYK. Doszliśmy właśnie to tego współczynnika, który jest mordęgą dla gracza. Zarówno specjalna broń, jak i energia upływają samoistnie, zwiększając czas upływania, sprawimy, że obie te rzeczy będą nam upływać nieco wolniej. Czasami chwilka potrafi nas wyprawić z samiutkiego końca etapu na początek.

   To tyle jeśli chodzi o samą mechanikę gry. Cóż jeszcze dodać? Na każdej planszy możemy spotkać się z ukrytymi powerupami, które odkryć możemy ostrzeliwując obiekt na którym nasze pociski się zatrzymują. Na każdej planszy trzeba koniecznie szukać upgrade'ów, gdyż ostatniego bossa raczej nie mamy szans zniszczyć bez rozwiniętych na max statystyk. Sami teraz możecie określić jaką masę możliwości daje nam 1943 w porównaniu. Gra nie nudzi wciąż jedną bronią, którą zdobyć można, nie giniemy od razu po bliskim spotkaniu z czymkolwiek ponieważ mamy energię. Często gęsto trzeba główkować, co sobie zwiększyć w danym momencie, czy energię, czy broń która niedługo mi się skończy, to samo dotyczy się upgrade'ów. Bardzo ciekawy element taktyczny motywujący do nieco większego wytężenia umysłu.

    Teraz przejdę może do wrażeń estetycznych. Gołym okiem widać jaka poprawa nastąpiła. Była to dla mnie niemalże przesiadka z C64 na Nesa. Bardzo płynna animacja, bardziej urozmaicone modele wrogich jednostek, zwłaszcza mowa tu o bossach, których mamy na każdej planszy. Od różnej maści krążowników i lotniskowców, z którymi staczamy walkę nad samym poziomem morza (normalnie lecimy wysoko w przestworzach wśród chmur a statki które napotykamy są malutkie, dopiero przed samym bossem obniżamy się do poziomu morza) poprzez bombowce.

Mimo, iż lądu stałego nie doświadczymy (zaledwie wysepki) śmiało mogę powiedzieć, że grafika nie nuży. Właśnie przez to zróżnicowanie jednostek i przede wszystkim płynność animacji, czy nawet efekt wybuchu samolotów wroga. Dźwięki również uległy poprawie. Mamy w końcu jakąś muzyczkę, dosć przyjemną (jedynie załączająca się kontrolka energii troszeczkę mobilizuje aby uzupełnić jej zapas), to samo jeśli chodzi o odgłosy otoczenia. Naprawdę panowie z Nintendo postarali się o cokolwiek dobrą grę i z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu.

*

SebaSan1981

Odp: 1943 - The Battle Of Midway
« Odpowiedź #1 dnia: Listopada 15, 2015, 05:55:35 »
Świetna gra, wymagająca dobrego refleksu i cierpliwości. Fajny klimacik, wczuwałem się w rozwalanie Cesarskiej Armii. Ostatni etap jest piekielnie trudny do przejścia, do rozwalenia chyba z pięć okrętów - bossów wraz z z wylatującymi samolotami przydupasami. Z tego co pamiętam to już na drugim kończyła mi się energia (czyli wspomniany czas upływania statystyk) zatem trzy pozostałe okręty trzeba było rozwalać perfekcyjnie, bez wpakowania się na cokolwiek co latało po ekranie lub co wypluwały działa. Nie wiem czy teraz wystarczyło by mi cierpliwości by przejść grę od pierwszego levelu ale kiedyś, w czasach gdy "pegazuz" był dla mnie namber łan to 1943 przechodziłem kilkakrotnie. Dziś lubię do 1943 wracać aby pograć przez chwilę ale bez większych nadziei na zrobienie dobrego wyniku :)

*

Offline PegazusMaster

  • *
  • 47
  • 2000 begin of tworzywogropodobne taśmology
Odp: 1943 - The Battle Of Midway
« Odpowiedź #2 dnia: Marca 22, 2016, 22:38:54 »
Bardzo dobra gra z rodzaju mniej rozbudowanych shmupów na nesa - typu Star Force. Eliminacja tysięcy wrogich samolotów wciąga totalnie.
Bardzo dobry tytuł do wielokrotnego grania co stanowi o jego sile. Arcydziełem jak dla mnie nie jest - w wersjach na automaty osiąga szczyty jednakże świetna alternatywa dla gier pokroju Star Force, Star Soldier. Zwykle wybieram 1943.
Regulamin - §21