Double post.
Płyta dzisiaj przyszła, jest na bardzo wysokim poziomie - podobnie jak dwa lata wstecz
Oxygene 3.
Może kilka słów wyjaśnienia. Z okazji
40-lecia wydania płyty
Equinoxe, Jarre wydał - właśnie w dniu dzisiejszym - płytę
Equinoxe Infinity. To taki tribute dla swojego 40-letniego dzieła. Strasznie szanowałem tę inicjatywę w grudniu 2016 - właśnie wtedy Jarre wydał wspomnianą
Oxygene 3 - również na 40-lecie swojej pierwszej słynnej płyty -
Oxygene (1976!). Dla mnie była to pierwsza płyta w klasycznym stylu Jarre'a od 1997 roku (bo wtedy pojawił się album
Oxygene 7-13)! Późniejsze prace Jarre'a to eksperymenty, poszukiwania innych styli, odpoczynek od klasyki. Od klasyki, której tak mi już brakowało. W tym roku kompozytorowi ponownie udało się wrócić do korzeni, bo według mnie w
Equinoxe Infinity czuć ponownie późne lata 70. To
godny następca albumu z 1978 roku.
Album pojawił się w dwóch wersjach graficznych - industrialna oraz zgodna z naturą. Niestety, podczas zamówienia płyty (zamawiałem online) prosiłem o tę spokojniejszą. Dzisiaj otwieram paczkę, a tam ta druga wersja... Ale nie będę wybrzydzał, z czasem kupię sobie i tę drugą. ;) Drugą przykrą niespodzianką, był brak możliwości kupna płyty w tradycyjnym plastikowym boxie... Jedynie wersja w tekturowym digipaku. Takie czasy...