[YERZMYEY]

No trzeba Wam przyznać, że fajne macie te turówki RPG.
O ile zazwyczaj przy grach spędzam niewiele czasu (tj. po 40 sekund na każdą ), o tyle nad tymi PRG-ami to, zauważam, siedzę całymi dniami.
O ile są po angielsku, a nie w narzeczu sjan sjan o sjan hua.
Teraz znalazłem "Taro's Quest" i chociaż plik ma dopisek "proto" (??) to gra się bardzo fajnie.
Gram już drugi dzień, hehe - na razie się nie zawiesiło. Módlmy się.



Gra jest spoko, trzeba pozdobywać doświadczenia i pieniędzy, żeby potem wypuszczać się na 'grubszego zwierza', co czasami może być z deka nudnawe, ale wtedy można sobie wziąć na wychowanie kobietę i chodzić dwoma chłopkami - jeden pilnuje, a drugi się uczy, hehe.

Tu np. gościu chodzi sam po grze -
https://www.youtube.com/watch?v=wfE4n-ja1Ac

Chociaż w późniejszym okresie potwory napadają co 2-3 sekundy, a to może być irytujące.
Fajna zabawa generalnie - jeżeli znajdę więcej takich RPG-ów in Inglisz, to też obczaję.

[YERZMYEY]

Nooo, napieprzam w to już trzeci, czy czwarty dzień.
FamiCom ChRLD na razie jeszcze się nie wywalił.

Na późniejszym etapie rozgrywki autofire bardzo pomaga, bo poziom chłopków robi się wysoki, a niejednokrotnie atakują je najbardziej podstawowe stworzenia, więc człowiek trzyma tylko autofire, czeka dwie sekundy i idzie dalej.

Natomiast po uzyskaniu możliwości podróży wodnej - trzeba uważać na stworzenia morskie (z resztą często pływające w rzekach, nie wiadomo czemu) - to są istoty znacznie mocniejsze, niż te lądowe.

Doprowadziłem chłopka na level ok. 120, więc teraz już tylko czekam, aż k*rwy wyłączą prąd.
No przecież.

[Mejs]

Zainteresowałeś mnie tą grą YERZMYEYi znalazłem ciekawy artykuł na jej temat.

http://www.lostlevels.org/200412/

Gra nigdy oficjalnie nie wyszła poza Japonią i dostępny jest wyłącznie prototyp będący lekko uciętą wersją japońską.

Brakuje w niej "trzeciego questa" (nie jestem pewien czy chodzi o trzecie przekręcenie czy trzeci q w grze), fragment ten jest ominięty i od razu jest się w ostatnim dungeonie.

[YERZMYEY]

No ale naprawdę. Nawalam już drugi tydzień, bez przerwy. Rozpieprzam potwory, "buduję" chłopka.
Właściwie oba, bo chłop jest bardziej wojownikiem, a baba jest bardziej magiem.
Questy wykonuję. Sporo się trzeba domyślić, bo to jednak gra antyczna, ale jakoś idzie. Jeszcze dzisiaj po południu bałem się wchodzić do wody, bo morskie potwory mocne niemiłosiernie - ale chłopka trochę 'odchowałem', jest po 23-ciej - i już nawet nie zauważam, gdy bohatersko roztrzaskuję czaszki podłym skorupiakom.

Miałem cały dzień sprzęt przygotowywać na zlot.

Nic nie ruszyłem.

A tu Spectrum 128 z joypadami wypadałoby mieć gotowe.
No nic, może jutro dam odpocząć poczwarom i demonom.