ADVENTURE ISLAND III
Trzecia część przygód "jaskiniowca" jest bodaj najładniej wyglądającą i grywalną odsłoną z serii. Jako miłośnik zagadnienia UFO, ekran tytułowy przedstawiający fabułę gry odbieram jako dodatkowy atut. Muzyczka bardzo fajna, melodie dopasowane do etapów. Na wyróżnienie zasługują ścieżki z etapów podwodnych, pustynnych, stary dobry leśny soundtrack i jeszcze motyw występujący chyba tylko raz - w etapie na chmurach, gdzie czeka na nas latający boss.
Jak zostało wspomniane gdzieś wyżej, usunięto motyw "uciekającego" bossa oraz brak możliwości czołgania się. Zlikwidowano system wyboru jajka-niespodzianki po każdym z etapów, dodano za to więcej sekretów - ukrytych pokoi, w których czeka na nas etap surfera, skakania na sprężynach lub wybór jednego z trzech jaj. Podczas ostatniego ze scenariuszy można wylosować m.in. dinozaura. Jeśli mamy szczęście (bądź nie) trafimy na stworka, który zaproponuje nam podróż inną drogą lub przelot na następną wyspę.
Ciekawą innowacją jest dodatkowy, zielony dinozaur, który niszczy wrogów obracając się i nie zapada się na ruchomych piaskach. Szczerze pisząc, jest to mój ulubiony dino w tej części, jednak z wiadomego powodu zupełnie nieprzydatny w etapach podwodnych i chmurzastych. Mimo wszystko, zasuwanie nim na pełnym gazie przez niektóre etapy, zostawiając za sobą zgliszcza, daje dużo frajdy. W kolejnej, czwartej odsłonie serii jest z kolei zupełnie nieprzydatny.
Gdzieniegdzie możemy napotkać różne znajdźki w postaci owoców (dodają zdrowie naszemu bohaterowi - na wagę złota w późniejszych etapach), chwilowe pomagajki (efekt jak po zebraniu gwiazdki w Super Mario) lub wrednego bakłażana kradnącego wyżej wspomniane zdrowie. Aby znaleźć wszystkie te rzeczy i sekretne przejścia, należy szukać ukrytych jaj lub niszczyć leżące na ziemi głazy, czasem zabić konkretnego przeciwnika.
Pomimo swojej prostoty, gra wymusza na nas jednak obieranie pewnej strategii i wybór odpowiedniego towarzysza oraz broni (toporek, bumerang) w zależności od etapu. Jeśli gramy na tzw. rekord lub leniwca, na większość etapów możemy wybierać pterodaktyla i dosłownie przelatywać poziom. Jednak nie sprawdzi się to w jaskiniach lodowych i przy czynnych wulkanach (no i pod wodą
). Na ostatni etap tuż przed finałowym bossem, gdzie trzeba przede wszystkim walczyć z czasem, niezbędne będzie użycie czerwonego dina, który może kąpać się w lawie. Ten kto nie ma go w ekwipunku, prawdopodobnie przepadł.
Bossowie nie są horrendalnie trudni. Do najtrudniejszych zaliczyłbym lodowego kraba, potwora z kości i motyla-mutanta. Ostatnia walka w grze nie przysporzy problemów, jeśli tylko odkryjemy schemat pojawiania bossa (bossów?).
Grę oceniam bardzo pozytywnie. Zakończenie daje satysfakcję po włożonym wysiłku. Stopień trudności jest wyważony. Świetnie jest wrócić do tego tytułu, nawet jeśli ukończyliśmy go tryliard razy, a to chyba wystarczająca rekomendacja.