Grałem dosyć sporo. To była jedna z gier, przy których wracałem do Pegasusa po erze Segi Mega Drive. Pamiętam, jak pożyczyłem ten kartridż od kumpla z bloku w okresie gimnazjum. Często graliśmy też razem, na jego GLK. ;)
Gra jest całkiem niezła, dopracowana pod względem tras, opcji i szeroko pojętego realizmu, ale brakuje mi tu najważniejszej cechy - odczucia przyjemności z jazdy. Mamy bardzo mało czasu na reakcję, więc często przy zakrętach wpadamy na bandy i w pobocze. Jakoś nie udało mi się wyczuć zbyt dobrze tej gry, nawet po kilku tygodniach grania. Całe to sterowanie, włączanie wstecznego, itp... Męczące. Realizm na tak, grywalność na nie.
No i należy wspomnieć też o fakcie, że opcji do wyboru jest tutaj tyle, że za każdym razem miałem problemy żeby przez nie przebrnąć i w końcu zacząć grać. ;)
Ogólnie rzecz biorąc, z całej gry najbardziej zapamiętałem tę scenę:
Nie to, żebym jakoś często ją widział (bo trzeba być zdolnym, żeby do niej doprowadzić), ale jakoś tak wryło się to "Oh my god" w pamięć. ;)