Widzę, ze ta gra ma jakieś odchyły do wciągania kontrabandytów w nietypowych okolicznościach przyrody... Ja do gry usiadłem na poważnie dziś, również w okolicznościach wskazujących raczej na kocyk, poduszeczkę i inne takiet tam, ale jak udawanie, że się śpi się znudzi, to się czasem pogra...
Kirby'ego poznałem na początku swojej przygody z emulacją i pomimo niewątpliwych zalet odrzuciła mnie po prostu swoim niskim poziomem trudności, no lubię się pomęczyć i już. Gra była do tego stopnia łatwa, że ustawiałem emulator na 600% prędkości i dopiero ciupałem, ale to wiecie, bez synergii ze strony audio-wideo i takie granie mnie szybko znudziło. No i po grę sięgnąłem właśnie dziś, w niedogodnych warunkach, właśnie ze względu na to, co mnie dawniej odrzuciło - no po prostu nie miałem warunków na umiejętne granie, potrzebowałem czegoś, co skutecznie zajmie moją uwagę na dłuższy czas i nie przemęczy. Skończyło się o 8 rano na "The End" i 73% ukończonej gry.
I nie powiem, w początkowych poziomach niska trudność, a raczej przesadna łatwość skłaniały mnie do gnania na pałę i omijania większości bonusów, myślałem momentami wręcz, żeby to wyłączyć, bo nudne... trochę tego pożałowałem. Za połową mniej-więcej gra robi się bardziej "ludzka", no trudnawa po prostu, może nie zabójcza, ale nie można już gnać na rympał, trzeba umiejętnie korzystać ze zjadanych mocy żeby nie obskakiwać wpierdolu, no a bonusy przestają pojawiać się same z siebie i powoli zapas żyć mi się kurczył... Gra jednak przypomina o swojej polubownej polityce, gdy stos żyć zaczął wskazywać wartość ujemną, a kontynuacje okazały się nieskończone i nie wiązały się z żadną większą karą. Najbardziej napociłem się przy pojedynku z Miecznikiem, to ten jeden moment, kiedy faktycznie trzeba zachować trzeźwy umysł i sprytnie korzystać ze wszystkich posiadanych przez kuleczka mocy.
No, ale nie samym łomotem człowiek żyje, jak wspomnieli koledzy, zalet innych tutaj bez liku. Poza skakaniem, unoszeniem się jak balonik i wślizgiem możemy połknąć wroga, a potem go wypluć lub przejąć jego moc! Można nawet dostać moc zupełnie niezwiązaną z łykniętym stworkiem, ale nie powiem jak :> W sumie mamy klasyczne "na główkę", trzy rodzaje plucia i
20 mocy do przechwycenia, w sumie 24 sposoby na krzywdzenie wrogów. Powiedzcie mi , która inna gra zręcznościowa może się pochwalić taką ilością ataków? Z pamięci to chyba tylko Battletoads i Kick Master grają w tej samej lidze. A, dodam jeszcze, że nie ma tutaj takiego odpowiednika "S", broni najlepszej na wszystko, różne poziomy, różne moce się przydają, każda inna, wszystkie fajne.
Klimat chińskich bajek bije mocno. Gdybym miał pokazać moim normickim kolegom, w jakie stare gierki grywam, Kirby'ego bym akurat odpuścił, bo wiecie, trochę przypał. Dźwiękowo to prima sort i creme de la creme, może takie słodkie klimaty to nie do końca moje gusta, ale komponują się z oprawą wizualną idealnie. Aż dziwne, że HAL nie pokusiło się o MMC5 i dodatkowe kanały dźwiękowe, ale zdaje się,
sparzyli się kiedyś na tym mapperze przy okazji Metal Slader Glory. Co z resztą skłania mnie do innej refleksji - gdyby HAL wydał Różusia w 1990, zamiast silić się na przeszacowane budżetowo visual novel, lista znanych każdemu klasyków na NES powiększyłaby się o jedna pozycję, a Sega miałaby jeszcze trudniej udowodnić, że Nintendon't.
A tak mamy rudę znaną maniakom retro i dzieciakom, którym mam nie kupił nowej konsoli.
Kiedyś lubiłem dawać grom oceny, tutaj mam dylemat. Z jednej strony mamy jeden z najbardziej rozbudowanych tytułów na Famisia, z kapitalną oprawą i jeden z najdłuższych (najdłuższy?) platformerów - chyba tylko Little Samson i, ponownie, Battletoads staje w szranki. Więc teoretycznie nie ma co narzekać, aaale... niski poziom trudności i wszechobecna różowość odstraszają starego chłopa, którym byłem, gdy trafiłem na grę po raz pierwszy. Gdybym trafił na grę za małolata byłoby 10/10 i okejka Magdy Gessler, jedynej osoby bardziej żarłocznej od Kirby'ego, fascynacja i w ogóle szał. Tym bardziej szkoda, że
gra miała swoje pirackie wydanie, w Polsce w zasadzie nieobecne... Ja wiem, że to duży ROM, ale już takie 168 in 1 miało większy rozmiar, więc nie można powiedzieć, że kwestia oszczędzania na szlaczkach,
a skoro piraci wydali tyle upośledzonych kopii MMC3, to i na te grę powinni mieć moce... Widocznie mieliśmy pecha.
Z braku laku 7/10.
* Bielsko-Biała spoko, ale ja ze względu na Filemona bardziej wspominam Łódzką filmówkę. W ogolę kreska z bloku wschodniego to jedna z niewielu rzeczy, które dzięki takiej a nie innej sytuacji politycznej mogły powstać - jak pokazują lata '90, inaczej mielibyśmy kalkomanię zachodnich rozwiązań - i jedna z tych, które zmiany ustroju nie przeszły zbyt dobrze. A szkoda.
** Nie różowy, nie magenta, a pedalski. O!
***Ja tam ominąłem konwenty mangowe, w moim dresiarskim gimnazjum czy liceum to nawet jak ktoś się tym bawił, to raczej nie chwalił. Za to z podobnych przyczyn co Marek do konwentów zniechęciłem się do grup rekonstrukcyjnych, przy czym co innego budzić się koło najebanego mangozjeba... a co innego... a nieważne, pogadamy na zlocie.
****
Kirby występuje w 2 rewizjach, ale różnice są nieznaczne.