Forum ContraBanda.eu

OD GRACZY DLA GRACZY => Opisy i recenzje gier => Wątek zaczęty przez: żur0 w Listopada 19, 2015, 10:35:10

Tytuł: Contra Force
Wiadomość wysłana przez: żur0 w Listopada 19, 2015, 10:35:10
(http://www.contrabanda.eu/upload/hosting/contra_force_01.jpg)

Contra Force [1992]

Jest to chyba najmniej znana i lubiana gra z całej serii Contra. Gra zasadniczo odbiega od dwóch poprzednich części pod względem  fabuły oraz gameplayu.

Fabularnie gra ulokowana jest w 1992 roku, kiedy to powołana zostaje grupa C-Force, złożona z byłych pracowników wojska.  Jednostkę uformowano, by chronić fikcyjnego miasta Neocity przed terroryzmem.  Gra rozpoczyna się w momencie kiedy szef grupy Burns odbiera telefon do swojego informatora Foxa z informacją, że życie  szefa wywiadu jest poważnie zagrożone ze strony przestępczej grupy o kryptonimie D.N.M.E.  Mężczyźni umawiają się na dokach, na obrzeżu miasta by omówić sytuację lecz gdy Burns przybywa na miejsce, zastaje  na nim martwego informatora.  Zabójcy Foxa wydają wyrok na szefa C-Force. Rozpoczyna się walka z czasem, C-Force staje przed wyzwaniem stłumienia terroru  D.N.M.E. w mieście...

Do wyboru mamy czterech oficerów: Smitha, Irona, Beansa oraz oczywiście szefa grupy Burnsa. Każdy z bohaterów dysponuje innym arsenałem. Zbieramy oczywiście powerupy, każdy kolejny pozwala nam sięgnąć po następne uzbrojenie oficera.

Graficznie i muzycznie, Contra Force prezentuje się bardzo dobrze. Zobaczyć i usłyszeć możemy to już na pierwszym etapie rozgrywki, gdzie uciekamy z pięknie dopracowanego portu, tła robią niesamowitą robotę. I można by pisać peany nadal, gdyby nie lagi... Gra niesamowicie zwalnia w pewnych momentach, coś jest może źle skompilowane, nie mam pojęcia - mam nadzieję, że jakieś bardziej techniczne głowy pokuszą się tu o kilka słów komentarza.

Jeszcze kilka ciekawostek:
Contrę Force planowano wydać w Japonii w 1991 roku, pod tytułem Arc Hound i w zamierzeniu gra wcale nie miała nawiązywać do serii Contra. Przedstawiono nawet materiały promocyjne nowego tytułu oraz ogłoszono grę w magazynie  Famicom Tsūshin oraz w oficjalnych broszurach Konami z premierą planowaną na październik. Tę wczesną wersję jednak porzucono.

(http://www.contrabanda.eu/upload/hosting/contra_force_02.png)

Mimo anulowania wersji na rynek japoński, grę wydano w USA jako spinoff serii Contra. Początkowo zaplanowano, że gra ujrzy światło dzienne zimą 1991 roku jako trzecia część serii. Ostatecznie gra została wydana pod koniec 1992 roku, kilka miesięcy po premierze SNESowej  Contry III: Alien Wars. Contra Force jest w zasadzie trzecią częścią sagi,  chociaż chronologicznie została wydana później niż nowa gra na SNESa (Alien Wars jest więc czasem określane tytułem Contra IV).

Sama recepcja Contry Force wśród graczy od początku była różna. Brett Alan Weiss, znany dziennikarz gamingowy, zwracał uwagę na migotania w grafice i zauważalne, irytujące lagi. Pochwalił natomiast dodanie strategii wyboru postaci, ich zróżnicowane umiejętności oraz indywidualny arsenał broni. Dziś Contra Force budzi podobne emocje: pomimo pięknej oprawy, wydaje się niedopracowanym tytułem, a wielu graczy marszczy brwi wyraźnie zaznaczając, że Force znacznie odbiega od klasycznego gameplayu Contry.

Co ciekawe w Contra III: Alien Wars zrujnowane miasto z pierwszej lokacji opisywane jest jako Neocity.

Warto też zaznaczyć, że nasze logo nawiązuje w pewien sposób do loga Contry Force  8)

Sama gra zasługuje na to, żeby poświęcić jej troszkę więcej uwagi, więc może w przyszłości powstanie jakaś bardziej rozbudowana recenzja, niż zwykły opis.
Tytuł: Odp: Contra Force
Wiadomość wysłana przez: Roben w Listopada 19, 2015, 11:27:25
Jedna z moich ulubionych i pierwszych gier, znana jako Super Conta 6
Tytuł: Odp: Contra Force
Wiadomość wysłana przez: żur0 w Listopada 19, 2015, 11:30:07
Chciałem jeszcze podzielić się jednym spostrzeżeniem: pamiętam, że z grą zetknąłem się stosunkowo późno, bo w okolicach 2000 roku. W pierwszym etapie królowania Pegasusa, na początku i w połowie lat 90. nie spotkałem się z tym kadridżem, dopiero pod koniec wieku zrobiło się ich jakoś dużo i przewinęły mi się przez ręce ze trzy w rok.
Tytuł: Odp: Contra Force
Wiadomość wysłana przez: Qurek w Listopada 20, 2015, 10:55:56
Co prawda, to prawda. Ja również zapamiętałem ten tytuł głównie przez niesamowite lagi pojawiające się, chyba głównie przy okazji ruchomych elementów otoczenia typu wąskie, jeżdżące w te i nazad, platformy po których należy skakać - bardzo często ze skutkiem negatywnym. Moje pierwsze zetknięcie z tą grą miało miejsce w okolicach roku 1995. Była ona jedną z ośmiu gier pewnej składanki, ale najwyraźniej była okrojona (podobnie jak "Guevara", który też wchodził w skład kartridża 8in1). Nie było bowiem możliwości ukończenia drugiego, lub trzeciego etapu, gdyż - z tego co pamiętam - w levelu po którym chodziło się, bodajże, na placu budowy nie pojawiała się winda, co uniemożliwiało kontynuację gry. Przy okazji Guevara, to w momencie pojawienia się drugiego, lub trzeciego bossa, pojawiał się on na placu boju, po czym stał w miejscu i migotał i absolutnie żadna siła nie była go w stanie ruszyć z miejsca, ani powalić - z racji bycia pod wpływem chwilowej, acz w jego przypadku stałej, nieśmiertelności.
Tytuł: Odp: Contra Force
Wiadomość wysłana przez: MWK w Listopada 23, 2015, 00:16:03
Panowie, wszyscy macie racje. Ja osobiście od zawsze bardzo lubiłem Contre Force ponieważ była inna i dość specyficznie "nie pasowała" do reszty kanonu, ale właśnie to tym bardziej nakręcało mnie aby grać. Faza natomiast ("eksperci" twierdzą, że - cytuje - gra jest tak zaawansowana, że wyciska wszystkie poty z konsoli, w co średnio jestem w stanie uwierzyć, bo wystarczy ukłon w stronę takiej Recca czy Batman: ROTJ aby zobaczyć gigantyczną różnicę i brak jakichkolwiek spowolnień w przypadku tych ostatnich) w ogóle mi nie przeszkadzała, ba, powiem więcej, bo to chyba takie zboczenie, że uwielbiam jak Pegasus się tak zachowuje, to takie specyficzne (dumne?) uczucie, że tak jak ja dajęz siebie wszystko aby stawić czoło grze, tak ukochana konsola robi równie wiele aby mi to umożliwić, hehe, chociaż tak jak pisałem w nawiasie powyżej, w tym konkretnym przypadku myślę, że nie do końca tak jest, no ale nie jestem ekspertem, dla mnie to kwestia chyba jakiegoś bałaganu w kodzie związanego z pospiesznym/przymusowym wydaniem gry.

Na zakończenie bonus w postaci ciekawego i zabawnego filmiku o tej grze >> http://www.youtube.com/watch?v=hY8oVKOFdUM
Tytuł: Odp: Contra Force
Wiadomość wysłana przez: PegazusMaster w Marca 22, 2016, 00:10:00
Jest to moja ulubiona edycja contry jeśli chodzi o  KLIMAT serii na NES. Wiadomo - na dwóch graczy przycięcia i bloki kamery będą do opanowania tylko dla bardziej wprawionych w tytuł i jego bugi - graczy.  Przede wszystkim inne podejście do tematu - odrzucenie głównego zagrożenia - obcych -  i światowych lokacji na rzecz okolic miejskich i bardziej zmilitaryzowanych wrogów. Bugi występują, ale klimat jest nie do podrobienia.

Co tu jak dla mnie przeważa nad pozostałymi grami CONTRA z serii na NES:

-Niszczenie otoczenia i jego elementów.
-Bardziej funkowa i chilloutowa muzyka.
-Wybór postaci posiadających specyficzne uzbrojenie i styl - to są bardzie osobowe postaci niż poprzednich częściach serii  - wyraża to ich np: styl ubioru czy preferencje do broni.
-Możliwość zmiany postaci w trakcie grania.
-Możliwość używania pomocy komputera w dużych zadymach.
-Gradiusowy system ulepszeń - o rozwoju broni decyduje gracz w trakcie gry.
-Filmowe sekwencje jak np: pojawianie się w ostatnim etapie bossa jeszcze przed główną walką - z możliwością zadawania obrażeń - niczym w filmie Terminator 2 w starciach z T1000
-Pomysłowe etapy jak np: etap powietrzny z samolotami, po których skrzydłach przemieszczamy się na ich kolejne pokłady.
-Bardziej osobowe podejście do bossów - bossowie wypowiadają kwestie przed właściwymi misjami -spritey wyrażające ich mimikę pokazują ich osobowość, a często muskulaturę czy sposób ubierania się i styl. W Contrach 1,2 bossowie są bardzo bez-osobowi - to takie zwykle zbitki kosmicznych/obcych tkanek/maszyn. W CF przede wszystkim bossowie to są ludzie związani z przeszłością jednej z kierowanych przez gracza postaci - co daje mocno filmowy klimat.
- Jeszcze raz klimat.


Z minusów:
Kamera, która się zatrzymuje przy obrażeniach gracza
Spowolnienia kiedy zaczyna się wiele dziać na ekranie
Jednakowa siła obrażeń wszystkich pocisków, które wystrzeliwują gracze niezależnie od rodzaju broni.

Ogólnie dla mnie gra prawie kompletne arcydzieło.
Tytuł: Odp: Contra Force
Wiadomość wysłana przez: Preki w Maja 05, 2017, 00:04:20
Taaa, Contra Force, to była gra której nie miałem nigdy, i za czasów pegazusowania nigdy nie grałem. Widziałem jedynie jak zagrywał się w nią sąsiad, samemu nie dając pograć :P Byłem napalony na tę grę, no bo Contra... i jeszcze to FORCE w nazwie. Młodego dzieciaka to kręciło, nie powiem. Jak to głosi hasło arcade'owej Contry - Irresistible FORCE. Pograłem w CF dopiero jak dorwałem emulator i ROM jakieś 10 lat później...

Naprawdę boli fakt, że gra nie była pisana przed doświadczonych twórców (wg. pewnego materiału na YT do tworzenia oddelegowano... stażystów), czego efektem są ogromne spowolnienia już grając samemu. Nie boli mnie natomiast fakt, że nie ma alienów, wysokiej technologii - zawsze widziałem tę grę jako niby-prequel poprzednich części. Bo właśnie pomimo tych braków wciąż czuć tę absurdalną zajebistość - czterech napakowanych złodupców kontra (heh) armia zbójów, jeszcze bardziej napakowani niż herosi bossowie, i moje ulubione - łażenie po skrzydłach samolotów i przeskakiwanie z jednego płatowca na drugi! To był pierwszy raz kiedy zetknąłem się w serii z naprawdę przekozackimi motywami, które w późniejszych odsłonach (Contra III, Hard Corps, ReBirth) pojawiają się w jeszcze bardziej niezdrowych ilościach. Ale to Contra, tu logika się nie liczy, liczy się czysta zajebistość, i dlatego Force też zaliczam do głównej serii, mimo powyższej historii ciągnącej się za tym tytułem. Gradiusowy system power-upów oraz brak wysypujących się losowych wrogów (są ustawiani w ścisłych miejscach poziomów) też są ciekawą odskocznią od głównej formuły serii.

Muzycznie i graficznie jest niesamowicie, co nie powinno dziwić, gdyż to była już końcówka NESa, i twórcy mieli wszystko obcykane (może poza tą nieszczęsną optymalizacją, eh). Zwłaszcza w soundtracku sample DPCM nadają nieco mniej "nesowe" brzmienie, choć to też było już w Super Contrze.

Ogólnie czasem wracam do tej gierki, mimo jej niedociągnięć. Może to też dlatego, że za dzieciaka nie było mi dane w nią pograć na prawdziwym sprzęcie :P Kart z nieprzerobioną przez piratów CF był na wagę złota w mojej okolicy.
Tytuł: Odp: Contra Force
Wiadomość wysłana przez: OsA w Marca 03, 2023, 08:13:01
Ktoś mógł by poprawić grafiki w pierwszym poście.  [done /daf]

To, że gra jest niedorobiona każdy chyba wie, ale nikt nie wspomniał o jeszcze jednym błędzie (myślę, że niezamierzonym) jaki pojawił się w grze Contra Force. A mianowicie jeśli skoczymy trzymając wciśnięty przycisk A i w powietrzu wciśniemy start, a później trzymając wciśnięty A z powrotem wrócimy do gry wciskając start - postać skacze jakby "drugi raz" z miejsca w którym byliśmy w powietrzu. Dzięki temu możliwe są bardzo wysokie skoki, co znacznie ułatwia grę choćby w 3 etapie.

I to migotanie, i ten powyższy błąd udowadnia, że pomimo dość solidnej gry - widać, że coś tu nie do końca pykło. Albo jak to było wspomniane stażyści, albo brak odpowiednich testów z racji daty wydania i tego że trójka była już na SNESie. Może się nieco śpieszono? Kto wie, ale podczas wielu spowolnień wcale tak wiele się nie dzieje na ekranie, więc to nie jest wina konsoli. To wina gry, dziwnej gry.

Z grą miałem styczność za dzieciaka. Seria Contra była dla mnie świętością. Nie inaczej było z trzecią częścią. Ba, jak większość kolegów powyżej - byłem nieco zachwycony zupełną zmianą konceptu, czyli głównie bardziej ludzką i rozbudowaną fabułą, wyborem naszych wojowników i ogólnie całą otoczką. Więc wszystkie 3 Contry były dla mnie genialne i jest to jedyna, której nie ukończyłem za dzieciaka. Na pewno wielki problem sprawiała jedna winda w 3 poziomie, gdzie u góry już czekała trójka zbójów. Ten moment zapadł mi w pamięć.

Ukończyć udało mi się dopiero w 2010 roku już w nowej erze ale na emulatorze z zapisywaniem stanu gry.

Jednak Contra Force była mi solą w oku. W ostatnich latach wielokrotnie gdy wpadał do mnie znajomy czy nawet sam minimum raz w roku, a czasem więcej - przechodziłem sobie dla relaxu Contrę i Super Contrę. I gdzieś podświadomie czułem powinność, aby przysiąść też do tej mniej kochanej części trzeciej.

Spróbowałem raz - nie udało mi się ukończyć pierwszego etapu, flashbacki sprzed 13 lat i znów wszystkie wady tej gry wyszły na wierzch. Stwierdziłem: nie, gówniane, nie gram. Ale dwa dni później spróbowałem drugi raz - scenariusz jak powyżej.
Aż nadszedł dzień wczorajszy. Miałem chwilę wolnego czasu, nie wiedziałem co uruchomić to stwierdziłem, że spróbuję jeszcze raz, a co mi tam. Z pół godziny i pewnie znowu skończę na pierwszym etapie. Niespodziewanie zaskoczyło. I przy grze spędziłem bardzo przyjemne ~1,5 godziny.

Pięć etapów - niewiele, ale każdy zdecydowanie dłuższy i bardziej rozbudowany (niż w poprzednich częściach). Zupełnie nowy system ulepszania broni. Czterech komandosów. Dopiero wczoraj mi się przypomniało, że można zmieniać komandosa podczas gry, a nawet na 5 sekund brać wspólnika. Niesamowite ułatwienie. Bardzo mi to pomogło na ostatnim bossie. No i gdy tracimy 2 życia jednym, możemy brać drugiego. W związku z tym można powiedzieć, że mamy 9 żyć w grze. Dzięki temu - udało mi się dotrzeć dalej i dalej. Poszło kilka kontynuacji, ale tak na szybko:
Poziomy 2 i 4 jak dla mnie dość łatwe - bezproblemowe.
Poziom 1 i 3 dość upierdliwe.
Poziom 5 to już właściwie sama walka z bossem, który jest trudny. Poszło mi na niego 8 żyć i już myślałem, że polegnę, ale udało się. No i jak mówię miałem podstawową broń, więc jednym ratunkiem dla mnie było korzystanie z 5-sekundowej pomocy. One chyba są nieograniczone tak swoją drogą?

Ale jest jeszcze jedna rzecz w tej grze, która jest bardziej denerwująca niż lagi.
A mianowicie migotanie po śmierci + zatrzymanie kamery na czas migotania. Niesamowicie irytujące. No i podczas migotania nie można wcisnąć start, więc trzeba uważać, żeby nie stracić wszystkich żyć przed zmianą komandosa.

Podsumowując:
To dobra gra, ale spokojnie mogła by mieć inną nazwę. Myślę, że wtedy odniosła by większy sukces. Nie czuję w tym Contry. Po trzech naprawdę dobrych częściach (w tym trzecia SNESowa) - Konami zmieniło całkiem koncept. I niestety skończyło się podobnie jak z Castlevanią II.
Tytuł: Odp: Contra Force
Wiadomość wysłana przez: Mcin w Maja 27, 2023, 22:52:31
Ja zacznę trochę na okrętkę. Wiecie, patrząc na tę grę, uświadamiam sobie, jak bardzo w czasie życia, edukacji, uczeni jesteśmy patrzenia na różne rzeczy w konkretny sposób - i oceniania ich zgodnie z nauczonym kodem kulturowym. Gier też to tyczy, ale choć nie mieliśmy analizy i interpretacji Maria na polaku, pisma, programy znajomi, a nawet materiały promocyjne na okładkach mówiły nam, na co zwracać uwagę i jak to nazywać. Przykładowo, ja jak dostałem PCta słyszałem o grach dwuwymiarowych, trójwymiarowych, ale nie wiedziałem do końca co to znaczy i nie obchodziło mnie to. Gra miała być fajna! A o tym, że Kozacy czy Twierdza były 2d, a nie 3d, uświadomiłem sobie lata później.
Dziś klatkaż to niemal świętość, PCtowcy śmieją się z konsolowców grających poniżej 60 FPS, sami są wyśmiewani przez bardziejszych fanów mających monitory 144 Hz czy tam więcej i każdy liczy te klatki. Contra Force jest powszechnie ganiona za spadające tempo gry. A czy mi to przeszkadzało, gdy za gówniarza małolata grałem? Czy w ogóle to zauważyłem?

Nie, ani trochę.

I teraz do początku. Contra była moim pierwszym growym uzależnieniem. Na 99 życiach otłukłem ją niezliczoną ilość razy, aż 168 in 1 "się zepsuł". Tak, dziś jest naprawiony :) Kolega z ulicy miał Super Contrę na jakimś haczystowskim karcie z 9 życiami i choć moja umiejętność gry nie była wtedy najlepsza - dość powiedzieć, że rzadko przechodziłem więcej niż 1-2 pierwsze poziomy - nauczyłem się tę grę przechodzić i zrobiłem to wielokrotnie. I nie obchodziły mnie wtedy kosmity, klimaty czy cała otoczka, Contry obie było bieganiem, strzelaniem i rozpierdolem i to się liczyło.

Gdy trafiła do mnie Contra Force, oczywiście byłem wniebowzięty. Grałem, ale tutaj przeszkadzała zupełnie nieprzerobiona wersja - na 3 życiach nie zachodziłem daleko, pomimo nieskończonych kontynuacji 3 poziom był barierą nie do przejścia. Przyznaje, ten etap ze spadającą platformą i skokiem na linę, gdzie trzeba było po prostu wiedzieć, jak go zrobić, nas niszczył. Nie przeszkadzało mi to jednak uważać, że Contra Force była najlepszą grą, jaką posiadam. Do czwartego i piątego poziomu doszedłem gdy już miałem PCta, grając z Kamilkiem, mordą złotą, przyjacielem serdecznym, i wiele lat później zmordowaliśmy z nim tę grę.

Zawsze podobał mi się motyw z wybieraniem broni i zdobywaniem ulepszeń, chociaż nawet za dzieciaka troszeczkę krzywo patrzyłem na to, jak konsola "zapominała" o dokonanych przez nas zniszczeniach i możliwości farmienia skrzyneczek. Sam patent ze zmianą ludzika spoko, za to możliwość wsparcia cpu zaliczam jako ciekawostkę. Nie grzeszyli intelektem, a nadrabiali to niezniszczalnością. Te kilka modeli zachowań... nigdy nie widziałem wielkiej różnicy.No i konieczność klikania pauzy co kilka sekund. W ogóle pamiętam, że samo menu wyboru gracza w niektórych sekcjach nie działało, chyba że grało się na dwóch, jakieś zabłedowane to to. Samych sekcji gadanych za małolata nie rozumiałem, ale bardzo irytował mnie brak możliwości ich przyśpieszenia. Za to Ha ha ha ha... hum weszło do mojego slangu z bratem.

A poza tym... Contra jak Contra, skoki, wybuchy i rozpierdol. Super grafa i Muza. 9/10 i grać.

Wracając do kodu kulturowego, Pegasus nauczył nas jednego - nie oceniać gry po okładce. Ja niezmodyfikowaną Contrę Force, nawet z logo Konami, miałem na takim o to cudzie:
(http://www.contrabanda.eu/upload/hosting/Contra%20kadricz2.jpg)

PS a propos niewydania gry w Japonii - strzelam, że chodzi o wbudowane w famicoma pady, które nie miały selecta. Bez wyboru broni gra zyskuje na trudności, o czym się boleśnie przekonałem, grając z machbedem na F#12.