Jak tylko przeczytałem temat i pierwsze zdania, od razu na myśl przyszła mi tylko jedna oczywista odpowiedź. Ale o tym za chwilę. Najpierw o najdłuższej sesji w jeden konkretny tytuł.
Jakoś za dzieciaka rzadko kiedy miałem długie sesje przy jednej grze. Nie jestem - i nigdy nie byłem - człowiekiem cierpliwym. Powtarzam to od zawsze i przyczyniło się to do tak małej ilości zaliczonych przeze mnie w życiu gier. Po prostu często po "game over" nie mam już cierpliwości korzystać z kontynuacji. Jakoś tak już mam. Dlatego też - jak byłem mały, siedziałem przy Pegasusie po kilka solidnych godzin naraz, ale często używałem przycisku "reset" aby zmienić daną grę.
Wynika to także z rodzaju gier, w jaki lubiłem grać. Często były to crapy ze 168 in 1, bądź 115 in 1, a więc gry, przy których ciężko wysiedzieć dłużej niż 30-40 minut.
Jeżeli miałbym z pamięci wskazać grę, która zajęła mi najwięcej czasu w ciągu, możliwe, że byłby to Rockman za gówniarza, gdy uparłem się, aby przejść tego Yellow Devila. Z czasów bardziej "dorosłych" może Rygar, Ufouria - poświęciłem dla nich wiele godzin w celu poszukiwań odpowiednich ścieżek. Swoją drogą, właśnie wymieniłem w tym akapicie moje trzy ulubione gry na Famicoma. Świadczy to o tym, że gry w moich oczach były wystarczająco dobre, aby poświęcić im tyle własnej uwagi.
Nie mam natomiast najmniejszych wątpliwości, kiedy spędziłem najwięcej czasu przy konsoli w jednej sesji. Bydgoskie Granie, prawdopodobnie to pierwsze. Przecież jak tylko obudziliśmy się z MWK - gdzieś około 10 rano, włączyliśmy konsolę i z krótką przerwą na obiad oraz uzupełnienie stanu piwa, siedzieliśmy gdzieś do 5-6 rano. Co łącznie daje około 19 godzin przy grach, piwie i wspaniałych rozmowach. Najlepsze chwile w życiu. ;)