Rzecz o tym jak zdziwiłem fokę, Nagłym Atakiem Sasquatcha... i coś ponadtoFABUŁA
Hjudż pterokondor zapierdoluł eskimosom warzywy. Eskimosy wkurwiene. Eskimosy to bring thejr warzywy bak. Eskimosy to ketcz za noga pierdolono smokopapugie co krunży nad samym szczytem wielkiej małntyn.
Sam już nie wiem w jaki sposób napisać cokolwiek o grze, o której chyba już wszystko każdy wie... ?
A może nie tak do końca ??
... Cóż, spróbuję spowodować lekki opad szczeny u co niektórych. Jadziem.
UWAGA !!! Jeżeli czytelniku grałeś w wersję amerykańską Ice Climber, możesz śmiało ten akapit pominąć.
Otóż był to dzień jak co dzień. Za pomocą portalu Allegro wyszukałem sobie kolejną pozycję do grania. Padło na Ice Climber. Myślę sobie - fajnie. Odświeży się troszkę pamięć, a i okazja do pomajsterowania i ponabijania hajskoru wyborna się nadarza. Nie myśląc wiele od razu do emulatora poleciała japońska wersja ROM'u i zaczęło się ponad tygodniowe ogrywanie. W pewnym momencie z ciekawości postanowiłem zajrzeć co szanowne internety na temat giery donoszą, oraz o czym szumią manuale. Zdziwiłem się srodze, gdy zamiast wszystkim znanej foki, ujrzałem w manualu zupełnie innego oponenta w postaci - yeti, sasquatcha, wielkiej stopy - niepotrzebne skreślić. Pierwsza myśl - Aha pewnie nie przeedytowali manuala z arcadówek... OOOkey. Nieco później natknąłem się na filmik Mike'a Mothafucka Matei - znanego z występów z AVGN'em, w którym ogrywał Ice Climber z kolegą. Omal nie zadławiłem się chlebem z musztardą, gdy jako enemies na ich ekranie ujrzałem właśnie te ustrojstwa z manuala. Watdefak!! No tak ... Czem prędzej zapiąłem do emulatora wersję amerykańską i już wszystko stało się jasne
.
Drugim, a w zasadzie pierwszym zaskoczeniem, aczkolwiek o wiele mniejszym był widok miśka polarnego w okularach przeciwsłonecznych. Dla tych co nie mieli z nim styczności nadmienię, iż pojawia się on gdy zamarudzimy zbyt długo na którejś platformie i podnosi o jedną wyżej cały etap. Można, a nawet trzeba, go walnąć, aby nie zepchnął nas gdzieś w kozi róg, nie mniej efektu podniesienia etapu o jeden wyżej nie sposób uniknąć. Dodam, iż przestaje się pojawiać w momencie gdy dolną platformą (u dołu ekranu) będzie platforma szósta.
A teraz mały raport z pola bitwy (czyt. uzyskania jak największego hi-score'a). Początkowo moje zakusy były takie, by nafarmić jak najwięcej punktów przy okazji pierwszych etapów.
Z tego miejsca wypada abym przytoczył, za co uzyskujemy punkty:
Początkowe założenie było takie, aby w momencie gdy pan miś przestanie nas odwiedzać, skruszyć jak najwięcej betonu. Sposób - wydrążona dziura przy którejś z krawędzi 8 platformy (najlepiej prawej krawędzi, mniejsza szansa, że moby nam ją zabetonują) i dodatkowa dzura przez którą dostaniemy się z powrotem na platformę siódmą i wydrążymy od nowa ewentualnie załataną dziurę roboczą. Przy okazji można natłuc również sporo ptactwa. Ze dwa albo 3 razy spróbowałem i uzyskałem dość spory wynik oscylujący w granicach 60000. Opłacalne ? Wystarczy spojrzeć na tabelę, (której niestety nie ma już w temacie ze względu na śmierć portalu do uploadu zdjęć) aby zauważyć, że nie bardzo. Przede wszystkim szkoda na to czasu i - co najważniejsze - energii (tej naszej ludzkiej fizycznej i psychicznej). Właśnie chyba ta utrata energii powoduje, że pomimo uzyskania dość dobrego wyniku, zmęczenie daje o sobie znać i cenne życia lecą na łeb na szyję, czasami w bardzo irytujący sposób. Dlatego moja obecna taktyka to całkowite olanie pierwszych 7-8 etapów i przejście ich jak najszybciej, z wywaleniem się na plansze bonusowe włącznie, a skupienie całego wysiłku na etapach kolejnych. (Dodajcie sobie sumaryczną pulę punktów z powyższej tabeli, jaką można uzyskać w pierwszych siedmiu etapach i porównajcie z późniejszą punktacją, aby nie mieć wątpliwości.) W ten sposób udało mi się na obecną chwilę nastukać ponad 700 000 punktów i dojść do 19 etapu.
Teraz słów kilka na temat innego aspektu dotyczącego punktacji. Jak już wspomniałem postanowiłem kilka razy pofarmić. Przy podliczaniu etapu pojawia nam się punktacja danej rzeczy pomnożona przez max dwucyfrową liczbę. Ciekawe, że przy okazji podliczania rozbitych cegiełek, programiści założyli "kaganiec" na licznik, który osiągając pułap 99 przestaje nabijać punkty, a przy betonie już nie. Zapewne mało kto spodziewał się, że znajdzie się jakiś idiota (czyt. Qurek), który zacznie nabijać punkty betonem, lub ptakami. O ile przy podliczaniu cegiełek licznik zatrzymywał się na liczbie 99, pomimo tego, iż zawsze było rozbitych o wiele więcej, o tyle w przypadku betonu cyfra owszem stawała na 99, ale program w tle dalej doliczał ponadplanowe punkty.
Nie wiem, jak to się ma do Nitpickerów, bo nie miałem, aż tyle samozaparcia, aby spróbować utłuc ich powyżej setki, ale wydaje mi się, że sprawa ma się podobnie jak przy betonie. (Teraz już wiem i co gorsza, jestem debilem). Co do warzyw nie ma z tym problemu gdyż w każdym etapie występują zawsze w liczbie czterech. Mało tego, dziś postanowiłem pofarmić jeszcze dłużej. Tłukłem około godziny. Zarobiłem na samym pierwszym etapie około 90 000. Ale coś mi się cholera nie zgadzało!! Powiedzmy, że na jednego Nitpickera, który pojawia się jak mu się podoba, przypada około 5-6 utłuczonych betonów. Skąd więc wynik przy około 80 ubitych ptaków niemal taka sama ilość betonów ? Aha ... hexy.
Mam więc poważne podstawy aby twierdzić, że po ubiciu 255 betonów, licznik zaczyna się kręcić od zera. (Potwierdzone).
Na koniec kilka innych spostrzeżeń i porad.
Co do zapętlania się warzyw co 10 etapów chyba nie ma nikt wątpliwości.
Jeden i jedyny w całej grze extra life otrzymujemy na etapie 5, gdy zdobędziemy przynajmniej 1 kolbę kukurydzy. W późniejszych etapach niestety już to nie działa. Jest to opisane w oficjalnym manualu, włącznie z tym, że nie jest to w żaden sposób oznaczone jeżeli posiadamy w danej chwili komplet żyć - czyli 3.
Gra posiada również możliwość wybrania sobie etapu, od którego chcemy zacząć. Fajne, i ktoś może się mnie z tego miejsca zapyta - "To po co ty właściwie zaczynasz od nowa za każdym razem, skoro można sobie wystartować od razu - powiedzmy - od 8 etapu ??" Otóż, wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że rundy bonusowe i tak startują od początku tabeli. Wystartowanie od któregoś z przedostatnich poziomów, aby po zapętleniu zacząć od plansz łatwych z wyższą punktacją również nie wchodzi w grę, ponieważ etap 33 czyli 1 wcale łatwy nie jest. Wszystkie moby zachowują się tak jak w późniejszych etapach, tj. są szybsze, że o sraczce ze spadających sopli nie wspomnę.
Na tą chwilę, grunt to dla mnie zachować siły na etapy późniejsze. Spieszyć się bardzo powoli i przewidywać zagrożenie, czyli nie grać na łapu capu i kiedy trzeba, odpuścić pewien manewr na poczet eksterminacji nadciągającego badziewia i ... no cóż szlifować skoki, bo to jest chyba największą bolączką początkującego (a nawet i dość zaawansowanego gracza). Ice Climber należy do tych gier, które wymagają sporej precyzji przy wykonywaniu skoków. Resztę pozostawiam w Waszej gestii, ale uprzedzam, jeżeli zechcecie rzucić mi rękawicę i spróbować pobić mój rekord (do czego szczerze zachęcam
) to liczcie się z niejedną k%&wą rzuconą w ekran telewizora/monitora/telefonu - niepotrzebne skreślić
.
A na sam już koniec taka krótka próbka Polskiej Poezji Parafrazowanej - która to gdzieś uroiła mi się z tyłu głowy na widok rzepy.
"Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie,
na ukraińskim brand new nawozie.
Wyrosła rzepka świecąca i krzepka,
schrupać by rzepkę, i pierdnąć z lekka."