A ja ostatnio przeszedłem hacka autorstwa
dafa oraz
dizzyego p.t.
Contra Reload >>
http://forum.contrabanda.eu/index.php?topic=575.msg6846Początkowo myślałem, że to niemożliwe, bo tam jakieś krzaki się w bazie pojawiały i nie było ammo żeby dalej iść. Ale jednak po kilku próbach dotarłem do Garumakirumy i po wystrzeleniu ostatniego pocisku wyskakiwał czerwony orzełek z dodatkowymi 15 pociskami. Czyli jednak da się! Zmotywowany dotarłem do Snow Field i... niestety musiałem zacząć używać save state (via Everdrive), ponieważ zbyt dużo się tam zaczynało dziać, a ponieważ na tym etapie wyjeżdżają dwa czołgi, to nie można sobie pozwolić na oddawanie zbędnych strzałów. Niestety, co by jak nie było to ammo wystarcza tylko na pokonanie jednego czołgu, na drugim przymusowa skucha. Ale spoko, w hangarze jest ich więcej, bo tam już kompletnie nie ma naboi, a co chwilę z ziemi wysuwają się te ściany z kolcami, a przypominam, że gdy raz przegapimy kapsułkę z dodatkową amunicją (bo w nią nie trafimy), to pozamiatane.
Gra niestety posiada pewną dozę wciąż obecnych bugów i tak w tym przypadku może dojść do sytuacji, że nawet po stracie życia i wystrzeleniu wszystkich przydzielanych nam wraz z nowym lajfem patronów, kapsułka z orzełkiem nadal nie wyleci. Stąd konieczność używania sejwów. Podobnie jest na bossie na wodospadzie. Nie wiem czy to tylko ja i moja konsola, ale tam kapsułka z orzełkiem nie wylatuje w ogóle, albo próbuje i znika, bo 1 dodatkowy nabój potrzebny na zestrzelenie pojemnika nam się dolicza, lecz szansy na oddanie strzału brak. No i są takie kwiatki tudzież "reguły gry", o których należy pamiętać. Albo jak jeden orzełek jest już na planszy i nam akurat zabraknie ammo, to też są jaja, albo jak zestrzelimy ratujący nas w pociski orzełek i wtedy zginiemy, to też może być różnie, hehe, gra żyje swoim życiem - i to jest wspaniałe!
Gdy już przebrnąłem przez hangar, tracąc większość uzbieranych żyć, prawdziwe piekło czekało na mnie dopiero w ostatnim etapie ;-) Bez bicia przyznam się, że zapisywałem i odczytywałem stan gry w Aliens Lair chyba ze sto razy... najmniej. Ale jak już doszedłem cudem do Serducha, to walka stała się czystą przyjemnością, zaś korzystanie z dodatkowych, wylatujących kapsułek z nabojami i systematycznie wyniszczanie ostatniego bossa z kokonów, cudownym przeżyciem!
Cóż. Podsumowując. GRĘ DA SIĘ PRZEJŚĆ, haha! Polecam każdemu, kto wyposażony jest w Everdrive oraz nieskończone pokłady cierpliwości. A jak nie, to mam
wszystkie (
edit:: ostatnie) save'y na moim urządzeniu - kto jest chętny, to na zlocie zapraszam do gry ;-)