Bardzo dziękuję za zdanie sprawy
Kaplitov, teraz już jestem całkowicie przekonany, że nie mam tam czego szukać...
edit:: miałem się nie wypowiadać, ale to był całkowity przypadek i zupełny spontan, więc jak już podzieliłem się tym z
dafem to może zostawię to tutaj dla innych.
Wczorej w drodze do
Starej Drukarni mijałem przypadkowo te całą Cybermachinę (nawet nie widziałem gdzie ją otworzyli, a tu nagle się na nią nadziałem). Se myślę - a co mi tam. Wejdę na obczajke.
Pierwsze wrażenie... śmierdzi spoconymi nerdami. Serio, mogli by zadbać o jakąś klimę. Menu na ścianie. Bar niby obfity, ale piwek może z 10. Tego kraftu to tylko z Łańcuta, ale mieli chyba pełen zestaw z Fortuny to szacun. Na wjazd taka pieczara z lożami i poprzylepianymi do ścian stanowiskami z nextgenami (albo raczej currentgenami), cichutko gra randomowa muzyka. Zero klimatu. Gdyby nie te wszędobylskie "retra" na ścianach to byś totalnie nie powiedział, że to jakiś pub dla geeków. A i mieli sporo rozmaitych planszówek do grania, to szanuję.
Idę dalej i kurwa szok. Totalny labirynt. Jak bym w
PacMana grał. Nie wiadomo gdzie iś. Każda odnoga kończy się jakimś koncikiem z lożami, nextgenami albo tylko stolikami z krzeselkami. Tu już muzyka nie gra, słychać jedynie resztki tego co dochodzi z pieczary na wejściu. Ciągle "retro" na ścianach. Po drodze spotykam jakiegoś zmaltretowanego SP-60 z wbudowanymi grami. W innej części labiryntu odnajduję ten pseudoautomat, o którym wspominał
Kaplitov. Gdzieś tam kible w klimatach
SMB. Średnie połączenie. Mogli by se Sonikiem dupy wycierać.
Odnajduję również schody na dół i tu już totalna cisza. Nie gra muzyka. Delikatne rozmowy w tle. Nie śmierdzi już. Nadal "retro" na ścianie, ale już takie delykatniejsze. Korytarze wydają się być ciaśniejsze. Kilka loż. Kible i taka jedna większa komnata z jednym z tych nowych "mini" Atari 2600 oraz piracki NES mini z wbudowanymi grami. Se
Contre przeszedłem na luzaku (ku abnormalnemu podnieceniu jakiejś grupki siedzacych obok małolatów toczących zajadłą bitwę na wątpliwej jakości argumenty o to co by zmienili w tej najnowszej Zeldzie na switcha...), nawet nie czekałem na creditsy, jebnąłem chińskim padem jak na CFL i poszedłem w pizdu.
Tak jak pisałem wcześniej. Nie ma tam nic co by mnie - starego grzyba - zainteresowało/zatrzymało, ale z drugiej strony wcale się nie dziwie młodziakom, że szanują, bo faktycznie drugiego takiego miejsca w Rzeszowie nie ma i jakbym miał te 15 lat mniej to na bank bym tam przesiadywał. Tak naprawdę to jedyne co mi się najbardziej spodobało to to, że panował tam spokój i nie to, że było mało ludzi czy że cicho gadali, tylko brak było tej napierdalającej na cały regulator muzyki, przez którą trzea się przekrzyczeć aby porozumieć się z siedzącym obok kolegą. Natomiast najbardziej mnie rozdrażniło to wszędobylskie "retro". Ja wiem, że chcieli "zbudować klimat", ale co z tego jak nic za tym nie idzie. To kolejna próba otoczenia się panującą nieprzerwanie modą na retro aby zrobić hajs. Tam w tej warszawie to podobno chociaż stoją te autentyczne arcade'y ze
Street Fighterem czy innym
Donkey Kongiem. OK. Tutaj natomiast możemy sobie jedynie popatrzeć na ściany...
Przydałoby się tam kiedyś wpaść i wyjaśnić, że skoro sobie już dupe maryjanem wycierają, albo walą to "retro" na wszystkie ściany, to jednak winno ich to chociaż w podstawowym stopniu zobowiązywać do tego, aby zadbali o porządny RETRO sprzęt, a nie jakieś rozpierdolone, chińskie gówno!
Z drugiej jednak strony co to da...
Nu-Retro jak to słusznie określił
DAF 