(http://www.contrabanda.eu/upload/hosting/tennis_nes_01.jpg)
Zdecydowanie najbardziej prosty i wręcz prymitywny tenis na tę konsolę. Nie ukrywam, że jednocześnie jedna z moich ulubionych gier sportowych, w które grałem. Nie świadczy to jednak o wielkiej klasie tego tytułu, a raczej o tym, że raczej nie przepadam za grami sportowymi.
Tennis od Nintendo naprawdę jest prosty i gra w ogóle tego nie ukrywa, a wręcz wykorzystuje to w budowaniu swojej grywalności. Ponieważ jest prosto - jest klarownie, bez żadnych zbędnych komplikacji, wręcz ascetycznie. Nie mamy żadnych zawodników do wyboru, żadnych trybów gry (poza wyborem 1 player/2 players), żadnych statystyk, wyboru nawierzchni, turniejów - nic. Wybierasz jedynie poziom trudności (jeden z pięciu) i grasz.
Poziomy trudności są dosyć ciekawie wyważone, zdecydowanie czuć różnicę między dwoma poziomami stojącymi obok siebie. 1 to banał - przeciwnik porusza się jak zawodnik z trzeciej setki rankingu ATP. W 2 możemy już czasami nieoczekiwanie stracić punkty, ale nie powinniśmy stracić zbyt wielu gemów, o ile sami nie będziemy robić niewymuszonych błędów. 3 to mój ulubiony poziom - tu gra jest bardzo wyrównana i przebieg meczu często jest bardzo realistyczny. Potrafię wygrać, często też przegrywam - są tu największe emocje. 4 to już poprzeczka nieco zbyt wysoko dla mnie zawieszona - tu już wchodzimy w poziom turnieju wielkoszlemowego. Nie pamiętam, abym wygrał na tym poziomie mecz, ale tez rzadko próbowałem. 5 to już hardkor, ciężko mi tu cokolwiek wtrącić podczas gry - to raczej jednostronne widowisko. Ale przyznam, że na gameplayach bardzo fajnie i dynamicznie wyglądają takie mecze.
Sama rozgrywka jest... również bardzo prosta. Oprócz serwisu, do wyboru mamy uderzenie niskie (to, czy będzie to forehand, czy backhand, zależy tylko i wyłącznie od naszego położenia na korcie względem lecącej piłki, jest to zrobione poprawnie) oraz lob. Nasz gracz może także wykonać smecza, gdy podejdziemy do siatki, a lecąca piłka jest na odpowiednim ku temu poziomie. W praktyce wszystko to pracuje całkiem sympatycznie, mamy mniej więcej całkiem spory wpływ na rodzaj uderzenia.
Tryb gry, to tylko i wyłącznie best-in-3, czyli gramy tu dwusetówki (do dwóch wygranych setów). Przyznać muszę, że długość jednego meczu jest optymalna - nie nudzi, ani też nie mamy niedosytu zbyt szybkiego zakończenia go.
Tak jak wspomniałem parę akapitów wyżej - możemy pograć także w trybie 2-osobowym, ale tylko i wyłącznie w grze podwójnej, czyli w trybie kooperacyjnym, 2 vs 2. Mimo to, takie mecze również potrafią przysporzyć wiele radości, czego dowodem była gra razem z MWK podczas FamiCONu 10 - bardzo dobrze się wtedy przy grze bawiliśmy.
Oczywiście smaczkiem, który bardzo lubię, jest obecność Mario na stołku sędziowskim. Muszę hydraulika pochwalić, że jest bardzo obiektywnym i rzetelnym sędzią - nigdy nie mogłem złego słowa o nim powiedzieć.
Lubię tę grę i często odpalam sobie jeden exhibition match na trzecim poziomie trudności. Macie z nią jakieś ciekawe wspomnienia?
(http://www.contrabanda.eu/upload/hosting/tennis_nes_02.png)
(http://www.contrabanda.eu/upload/hosting/tennis_nes_03.png)
Wczoraj na moim Funai wielkie święto sportowe. Walka, pot, nerwy dla jego. Jeden z dłuższych meczów, jakie udało się rozegrać Horror.
Trzeci poziom trudności. Pierwszy set zacząłem słabo. Błędy, outy, złe decyzje. Było już 1:5 dla przeciwnika. Od tego momentu zaczęło jednak wszystko wychodzić, przeciwnik pozwolił pary razy się przełamać, z następnych 6-ciu gemów ja wygrałem 5, a on 1. 6:6 i tiebreak. W nim w miarę kontrolowałem grę, jak już wyszedłem na prowadzenie, przeciwnik nie dogonił wyniku. Obronił jedną piłkę setową, ale po drugiej było już 7:5.
7:6(5)
Drugi set to pokaz przełamań - ani ja, ani rywal nie mogliśmy wygrać gema przy własnym podaniu. Udało mi się to w dalszej części seta, wyszedłem na prowadzenie 4:3 i ja serwowałem. Skurczybyk jednak się nie poddał, przy stanie 6:5 (40:30) miałem piłkę meczową, której nie wykorzystałem. Doprowadził do kolejnego tiebreak'a, w którym miałem aż 2 kolejne szanse na zakończenie meczu - wszystkie obronił! A później wygrał seta 8:6 w tie-break'u...
6:7(6)
W trzecim secie każdy z nas nieco bardziej pilnował swoich podań, było mało przełamań, dosyć często udawało się mi zdobyć punkt asem. Mimo wszystko udało mi się odskoczyć na 4:2, później 5:3 i wszystko zmierzało ku szczęśliwemu zakończeniu. Brakowało mi jednego gema, aby wygrać te zawody. Ale CPU nie chciał odpuścić... Doprowadził do kolejnego, trzeciego tie-break'a! Tam zaczęło mi się sypać, bo pierwsze 3 punkty zdobył przeciwnik i było już 1:4. Zacząłem grać bez ryzyka i na pełnym skupieniu. Udało się wyrównać, było 5:5 w punktach. Później on wyszedł na 6:5 i musiałem bronić piłki setowej. Udało się dwukrotnie. Thriller pełną gębą. Następnie udało się zdobyć 3 upragnione punkty z rzędu i ostatecznie wygrałem tego seta (i mecz) 7:6(6).
7:6(6)
daf 7:6(5) 6:7(6) 7:6(6) CPU
Mecz trwał ponad godzinę - od północy, do 1 AM. Cudo, kocham.
(http://www.contrabanda.eu/upload/hosting/tennis_horror_1.jpg) (http://www.contrabanda.eu/upload/hosting/tennis_horror_2.jpg)