Jako weteran (no, prawie, jeszcze MGS4 mi zostało) serii czuję się wywołany do tablicy. Przeszedłem większość głównych gier z cyklu Metal Gear i mam swoje własne odczucia na temat każdej z odsłon. Dwie pierwsze części na MSX2 są z grubsza czystymi pastiszami amerykańskich filmów akcji, którymi Kojima się jarał w tamtych latach. Żadnych elementów nadprzyrodzonych, metanarracji czy innych mindfucków - po prostu turbozajebisty żołnierz w pojedynkę infiltruje megafortecę w celu zniszczenia tytułowej superbroni (która tak naprawdę superbronią nie jest - Kojima od samego początku bawił się dekonstrukcją gatunku "mecha"). Klimat jest żywcem wzięty z Ucieczki z Nowego Jorku czy Rambo, co widać zwłaszcza w Metal Gear 2. No i wiadomo, Konami Kukeiha Klub jak zwykle nie zawiodło, mogę
tego soundtracku słuchać w nieskończoność, chip Konami SCC robi mega robotę. Także w "dwójeczce" pojawiła się bardziej skomplikowana, ale w dalszym ciągu przyziemna, czysto militarno-szpiegowska fabuła. Sporo motywów z niej pojawiło się z powrotem w Metal Gear Solid na PS1, ale tu już Hideo zaczął odlatywać, powoli bo powoli, ale już coraz więcej supernaturalnego mambo-dżambo zaczęło się pojawiać.
Jeśli chodzi o MGS problem mam z backtrackingiem pod sam koniec, jak i małą już ilością samego skradania się między patrolami wrogich żołnierzy, czego było pełno na samym początku gry. Jeśli chodzi o walki z bossami... tak Mcin, coś co Cię gryzie w tych grach - nie miałem nigdy problemu z tym że
Korwin Ocelot może przyjąć parę magazynków na siebie po czym jakby nic jeszcze kozaczyć w scence. Ludzie, to jest gra. Gra, która pewne rzeczy traktuje dość arkejdowo, i trzeba to przyjąć z pewnym przymrużeniem oka zamiast doszukiwać się realizmu, bo to tak jak... no właśnie doszukiwać się sensu w absurdalnym humorze Walaszka w jego kreskówkach czy filmach Z.F. Skurcz. Odnośnie remake'a na Game Cube - w The Twin Snakes holiłudzkość przerywników podkręcono do bezwzględnego maksimum i jakoś mi się to średnio podoba, mimo tego że sam Kojima miał rzekomo taką wizję... cóż, kwestia gustu. Za to zdecydowanie nie podoba mi się przeklejenie mechanik z MGS2, które nijak mają się do niezmienionych projektów poziomów.
Jeszcze bym się rozpisał dalej o MGS2 i 3, ale nie mam za bardzo weny na chwilę obecną. Poruszę jeszcze kwestię porównania fabuły Metal Gearów do dzieł grubasa z Ursynowa (który kiedyś był chudy a wąsy miał sztuczne). Owszem, im "dalej w las" tym coraz więcej absurdu jest w grach z tej serii, niemniej jednak ogólne motywy fabularne są bardzo poważne i powstało na ten temat wiele, wiele wideo esejów na Youtube (które polecam sobie odsłuchać, po przejściu gier rzecz jasna), najczęściej jest przytaczane MGS2, a ściślej to co dzieje się tam na końcu i jak to się ma do kontekstu całej gry. Natomiast sednem kinematografii Walaszka jest śmianie się z absurdu samego w sobie ("pół-legenda, pół-prawda... pół-nieprawda"), intencjonalnie słabych efektów specjalnych czy wręcz niedopracowań (wykonane na niecałe 30%) oraz z żartów o dupie, kupie i genitaliach - bez żadnego głębszego dna, bo raczej wątpię, by ktoś się zaczął doszukiwać w Galaktyce Kurvix czegoś więcej, niż kompletnie odjechanej głupoty. Przynajmniej Bartosz nie bawił się w retconning tak jak Kojima, który co grę przekręcał fakty z poprzedniej części.
Sorry but you are not allowed to view spoiler contents.