Słuchajcie, pomyślałem sobie że warto przywrócić ten wątek. Otóż do połowy grudnia planuję ogarnąć renize.
Ostatnio wspominałem z rodzicami pierwszy zlot. Byliśmy lekko skloceni ale w dwie godziny rozwazaliśmy konflikt, i wróciliśmy do tematu zlotu. Oni są ciekawi, jest sporo okazji do rozmowy- tutaj kumpel przywiózł mi telewizor. Wspominki! Najbardziej przejazdu czekoladowym vanem. Ale to była jazda! Obcy ludzie, w dużym, ale wypełnionym autem. Nic nie było wiadomo, a ja nie wierzyłem że to się dzieje! Bez kozery powiem, że zmieniło się wszystko przez ten czas. Tytanowe przyjaźnie upadały, świat pokazywał się aż od zdrewniałej formy aż po dziś, ciasno spętany sznurami światłowodów. Ciężkie i lżejsze czasy wiecie, jak to w życiu. W ogóle nastroila mnie dzisiaj Jesteś lekiem na całe zło uslyszane w pracy, i od razu miałem jakby trzy kilo mniej na barkach.
I w tym momencie muszę sobie przyznać rację - jeśli nie napiszę raz na jakiś czas czegoś rzewnego, to zupełnie jak bym nie był sobą!
Na początku...był pegazus. Takim cytatem w głowie rozpocząłem z Markiem wypad do krakowskiego Muzeum Flipperów. Był brak pomysłu na jutro albo kilka szerszych marzeń, które dopiero miały się pojawić. Wiadomo, że w pamięci były na nie sloty. Jest takich więcej? - idę o zakład że nie tylko w mojej głowie zaswitalo takie pytanie podczas tej dziesięcioletniej podróży. Banda świrów, tak wolę myśleć dzisiaj. Lek na całe zło. Ostoja!
Słuchajcie, trochę rozpisuje pióro, i Was zachęcam, bo zaraz odpali się szaleństwo z tym zlotem na całego. Myślcie już bo atrakcjach które zrobicie na dziesiątym zlocie, ja mam conajmniej trzy, i nawet jak wszystkie trzy nie wypalą, mam zamiar zrobić trzy następne!